Olaf Tumski
liczba publikacji: 15
liczba punktów: 291

Marcus

Rzym. Serce Imperium. Ukoronowanie jego żołnierskiej drogi. Po latach tułania się na peryferiach Cesarstwa, trafił do siedziby najpotężniejszych władców na świecie i objął dowództwo kohorty. Liczył, że wszystko w jego życiu odmieni się, a przede wszystkim, że odejdą wspomnienia prześladujące go od trzydziestu lat, kiedy jako bardzo młody legionista zetknął się z czymś, czego do dziś nie mógł pojąć. Armia wyjaśniła mu jak ma interpretować zdarzenie, którego był świadkiem i co powinien na ten temat mówić. Armia wybaczyła nie wykonanie zadania, a to nie zdarzało się często. Już ten fakt spowodował, że przez lata Marcus stosował się do instrukcji, ale w nawiedzających go snach widział tego człowieka, tak jak widział go wtedy, nocą, kroczącego między zdezorientowanymi żołnierzami, którzy nie potrafili w żaden sposób zareagować. Nie sparaliżował ich strach. Jeden, bezbronny człowiek nie był w stanie im zagrozić. Obezwładniła ich niewidzialna siła, krocząca za nim. Zapewne dlatego prości żołnierze tak łatwo zgodzili się zapomnieć o całym zdarzeniu i przyjąć inną wersję wydarzeń. Marcus również próbował lecz prawdziwych wspomnień nigdy nie potrafił wymazać z pamięci.


Teraz powróciły z potężnym impulsem. Wczoraj, gdy przechadzał się wąską ulicą wśród straganów, zaczepił go nieznajomy. Miał około trzydziestu lat i nie pochodził z Rzymu. Pytał o drogę. Marcus wytłumaczył mu jak dojść pod wskazane miejsce. Nieznajomy podziękował i dodał jeszcze, że idzie do przyjaciela, aby zabrać go z Rzymu. W nocy Marcusa znowu dręczył sen. Zerwał się i usiadł na łóżku. Człowiek, którego dzisiaj spotkał był tym, który ukazywał mu się w snach i tym, którego pilnowali trzydzieści lat temu. Na dodatek przypomniał sobie co stało się wczoraj w Rzymie.


Na drugi dzień poprosił o spotkanie Quintusa. Z całego oddziału, który wtedy pełnił wartę tylko oni dwaj żyli. Quintus zaprosił go do swojego domu.


- O czym chciałeś porozmawiać? – nalał przyjacielowi wina.


- Wiesz kogo wczoraj stracono? – zapytał retorycznie Marcus.


- Jednego z tych nawiedzonych wichrzycieli – Quintus patrzył badawczo na Marcusa.


- Spotkaliśmy go trzydzieści lat temu w Jerozolimie. Należał do grupy innego wichrzyciela.


- Pamiętam – Quintus uśmiechnął się sztywno. – Kiedy skazano jego przywódcę, obleciał go strach i wypierał się, że kiedykolwiek znał swojego mistrza.


- Teraz już się nie bał. Zmarł z jego imieniem na ustach, chociaż ten, którego uznał za swojego mistrza nie żyje od tak dawna.


Quintus spojrzał mu prosto w oczy.


- Do czego zmierzasz?


- Wczoraj spotkałem człowieka łudząco podobnego, do skazańca, którego grobu pilnowaliśmy wtedy…


Quintus oparł się na krześle i skrzyżował ręce na piersiach.


- Nie pamiętam już nawet jak tamten wyglądał.


- A ja tak – Marcus popił łyk wina. – On śni mi się prawie codziennie. Czy nigdy, chociaż przez chwilę nie zastanawiałeś się, co się wtedy wydarzyło?


Quintus pokręcił głową.


- Niepokoję się o ciebie Marcusie. Żołnierz nie zastanawia się, tylko wykonuje rozkazy. Mieliśmy wtedy szczęście, że nie spotkała nas surowa kara. Pozwoliliśmy, żeby wykradziono ciało.


- Czy aby na pewno je wykradziono? Nie pamiętasz już co wtedy zobaczyliśmy. Kogo zobaczyliśmy?


W odpowiedzi Quintus poderwał się i obiema pięściami walnął w stół przewracając dzban i rozlewając wino.


- Nikogo nie zobaczyliśmy. Jego uczniowie wykradli ciało. Zawaliliśmy sprawę. Upiekło nam się. Dzięki temu ty i ja jesteśmy sobie teraz w Rzymie i spokojnie kończymy naszą żołnierską karierę. Lepiej niech ci nie odbije na stare lata. Jeśli masz sny napij się wina i znajdź sobie dziewkę.


Marcus stał od stołu. Wytarł odzienie ochlapane winem.


- Już próbowałem tych metod. Nie skutkują. – Odwrócił się i ruszył w kierunku wyjścia. Zatrzymał się jeszcze w drzwiach. – Jego uczniowie nie mogli wykraść ciała. Siedzieli wtedy wystraszeni w domach. Z wyjątkiem jednego, który się powiesił.


- Nie wykradli ciała osobiście, tylko wynajęli zbirów! Dosypali nam czegoś do napojów i mieliśmy halucynacje! Ty chyba nadal je masz! – krzyczał jeszcze Quintus, ale Marcusa już nie było.


Szedł przed siebie ulicami Rzymu nie zwracając uwagi na nic i nikogo. Zapędzi aż na drogę wychodzącą z miasta. Była pusta o tej porze dnia. Spotkał tylko jednego wędrowca.


- Stój! – krzyknął do niego Marcus, a nieznajomy zatrzymał się. – Czy to nie ty pytałeś mnie wczoraj o drogę?


Ten potwierdził. Marcus pytał dalej.


- Czy nie jesteś przypadkiem krewnym człowieka skazanego na ukrzyżowanie trzydzieści lat temu w Jerozolimie? Buntownika, który obwołał się królem.


Nieznajomy patrzył przez chwilę na żołnierza i odpowiedział pytaniem.


- Dlaczego wracasz do tak odległych czasów Marcusie?


- Skąd znasz moje imię. Nie wyjawiłem ci go – zmarszczył brwi.


- Pamiętam cię dobrze. Pamiętam tamto krótkie spotkanie. Nocą przy moim grobie. Na moment spojrzałeś mi w oczy. Ty jeden zdawałeś się próbować pojąć z czym masz do czynienia.


Twarz Marcusa złagodniała. Napięte mięśnie rozluźniły się.


- To nie możesz być ty. Minęło tyle lat. Nawet jeśli udało się jakimś cudem przeżyć, powinieneś być starszy ode mnie. Chyba, że…


Żołnierzowi zabrakło słów. Wpatrywał się w nieznajomego czekając na jakiś jego znak.


- Wiem, że nie jest łatwo w to uwierzyć – usłyszał odpowiedź. – Nie było łatwo tym, którzy ze mną byli, a Tomasz potrzebował nawet namacalnych dowodów. Potrzeba czasu i cierpliwości. Piotr też potrzebował czasu.


- On nie żyje.


Wędrowiec zaprzeczył.


- Po niego przyszedłem i zabrałem go stąd. Czy i ty chcesz iść ze mną?


Marcus spojrzał w kierunku zabudowań Rzymu. Potem przyjrzał się jeszcze dokładnie nieznajomemu. To był z pewnością on, a wszystko, co wtedy widział nie było złudzeniem.


- Chcę - wyszeptał.


- Ruszajmy więc.


*


Następnego dnia Quintus polecił rozpoczęcie poszukiwań Marcusa, kiedy ten nie zjawił się na odprawie kohorty. Przez kilka dni przeszukano cały Rzym i okolice. Bez śladu. Jakby zapadł się pod ziemię. Quintus nigdy nie wspomniał podwładnym o ich ostatniej rozmowie. Jeszcze posądzono by go, że ma jakiś udział z zniknięciu Marcusa. Tymczasem jego przyjaciel, jak tłumaczył to sobie Quintus, zwariował na stare lata i postanowił rozpocząć nowe życie. Na wszelki wypadek przeprowadził własne śledztwo chcąc dowiedzieć się czy ktoś w mieście widział człowieka około trzydziestki, z ciemnymi włosami do ramion i zarostem, pochodzącego ze wschodnich rubieży Imperium. Okazało się, że kogoś podobnego widziano na miejscu egzekucji oraz na drugi dzień, kiedy opuszczał Rzym. Tu jednak jego ślad urywał się. 

Wyświetleń: 1063  |  Dodano: 2012-04-01 18:16  |  Punkty od użytkowników: 5.0
Dodaj komentarz
Tylko dla zalogowanych
Wyślij wiadomość
Tylko dla zalogowanych
Dodaj tekst do ulubionych
Dla wersji rozszerzonych
Oceń publikację
Tylko dla zalogowanych
Komentarze
wyświetl:1

 
Zobacz również
Turniej łuczniczy
powieść 2023-04-18 09:08
Fragment powieści pt.: "Królewski szpieg - turnieje", w którym rywalizują ze sobą najlepsi łucznicy...
Zabójczy bliźniacy
powieść 2023-04-18 09:01
Fragment powieści pt.: "Królewski szpieg - Turnieje", w którym główny bohater musi walczyć z nasłanymi...
Okrutny wyrok...
opowiadania 2023-02-08 17:20
Brak wiedzy i świadomości prowadzi do okrucieństwa wobec gołębi, które są niezwykle pożyteczne,...

Projekt i wykonanie: a3m agencja internetowa