kristof
liczba publikacji: 37
liczba punktów: 1574

Pojedynek gigantów

Fragment książki „Cena pokoju” tom III autorstwa Krzysztofa Lip

***

Cała grupa szybko przemierzała zalesione tereny królestwa, poruszając się za prowadzącym ich zwiadowcą. Ciągły marsz, pokonywanie naturalnych przeszkód i samo wyczekiwanie przeciwnika męczyło ich coraz bardziej, ale nie mogli się zatrzymać. Kierowali się na wschód, powoli wychodząc na tereny mniej zalesione, aż w końcu stanęli na granicy lasu.
- Stójcie! - krzyknął nagle Henryk idący na przedzie z Gotfrydem.
Przed nimi znajdowała się pusta przestrzeń, na której na samym środku rosło tylko jedno drzewo. Wokół niego nie było żadnych, nawet najmniejszych zarośli. Dopiero kilkaset metrów dalej znów zaczynał się las. Jednak powodem słów Henryka nie była sama okolica, ale ciało mężczyzny ułożone pod drzewem. Oparte o nie plecami, kończyny miało bezwładne, a odcięta głowa od tułowia znajdowała się między nogami.
- To nasz zwiadowca? - zapytał Remek, próbując dostrzec jego twarz.
- Wiedzą już o nas – odezwał się Karol.
- Myślicie, że czekają na nas? - zapytał go Henryk.
- Możliwe.
Wszyscy żołnierze natychmiast rozeszli się po całej szerokości linii drzew i przyglądali się drzewom na końcu pustej przestrzeni.
- Co powinniśmy zrobić? - zapytał Henryk.
- Stać tu nie możemy – odparł Karol, sięgając po swój miecz i patrząc na Rewela, dodał : - Jesteśmy tak samo zmęczeni jak i oni.
- Nie ma wyboru – odparł potężny wojownik dobywając i swojej broni. - Zbijmy się w jedno.
Karol przytaknął tylko głową i obaj natychmiast wyszli z linii drzew, wchodząc na pustą przestrzeń z tarczami uniesionymi przed siebie. Za nimi natychmiast ruszyli wszyscy żołnierze z mieczami i tarczami w rękach, schodząc się do nich coraz bliżej i zbijając się w jedną całość zgodnie ze słowami Rewela. Henryk szedł tuż za nimi i czuł, jak robi się coraz ciaśniej. Ciężko mu było się swobodnie poruszać i nie bardzo rozumiał ich taktykę, ale nie śmiał ich krytykować. Przeciskał się między żołnierzami i tylko zerkał na skupione twarze Michała, czy Gotfryda, wypatrujące przeciwników.
Szybko doszli do drzewa i już mieli pewność, że to człowiek Rewela. Odcięli mu głowę i specjalnie ułożyli go tak, by zwrócił ich uwagę na siebie. Jednak prowadzący całą grupę dwaj dawni dowódcy króla, ani myśleli się przy nim zatrzymywać. Parli do przodu, ciągle będąc w gotowości do obrony.
Wtedy to, kilkanaście metrów przed nimi zaczęli pojawiać się uzbrojeni i gotowi na nich przeciwnicy. Czający się między drzewami, zaczęli wychodzić im naprzeciw. Na samym środku stali ich dwaj dowódcy z mieczami i tarczami w rękach, a pośrodku nich stanął Jakub ze swoją halabardą. Rewel i Karol zatrzymali całą grupę, czekając na ich ruch, a wtedy jeden z dowódców stojący obok Jakuba, wydał rozkaz do ataku. W jednej chwili zza ich pleców wybiegli ich żołnierze z mieczami i toporami. Zaraz do nich dołączyli żołnierze ukrywający się po lewej stronie, jak i po prawej. Z trzech stron zaatakowali wojsko Henryka, który wciąż z trudem mógł się w ogóle poruszyć. Zbita grupa przygotowała się na odparcie ich ataków, uniemożliwiając mu jakąkolwiek reakcję, co go jeszcze bardziej denerwowało. Próbował się przebić, uwolnić od tarcz i mieczy wokół niego, ale był taki ścisk, że jedynie cudem udało mu się tarczę wysunąć przed siebie. Wtedy to wpadli na nich pierwsi przeciwnicy. Henryk tylko przyglądał się jak ich topory i miecze uderzają o tarcze obrońców. Jak ich broń uderza w broń obrońców. Już po chwili pierwsza krew popłynęła. Nie wiedział czyja. Chciał walczyć. Chciał dobić się do linii, w której będzie mógł swobodnie walczyć, ale ścisk zamiast się rozluźniać, zaciskał się coraz bardziej. Popatrzył kątem oka na Remka, któremu udało się przebić na lewą stronę i dzięki swojej budowie ciała, miał dużo łatwiej odepchnąć od siebie wszystkich. Zazdrościł mu teraz i z chęcią przedostałby się do niego, ale z trudem utrzymywał się na nogach. Kolejni napastnicy dotarli do nich i napierali. Rewel, Karol i wszyscy z pierwszych linii walczyli z nimi, blokowali ich ruchy, kontrując i trafiając swoich przeciwników. Trzask drewna i stali był słyszany ze wszystkich stron. Henryk rozpychał się, wiercił, chcąc jak najszybciej przedostać się jakiegokolwiek Hisza, ale nic nie potrafił zrobić. Podenerwowany tylko wypatrywał, gdzie zrobi się luka, by wydostać się z uścisku. Krew tryskała to w jedną, to w drugą stronę, aż w końcu zaczynał czuć coraz większą swobodę ruchów. Walka zaczynała nabierać tempa. Polegli napastnicy otwierali przestrzeń dla obrońców, co pozwalało im zdobywać teren i rozszerzać grupę. Henryk już nie mógł się doczekać, aż uwolni się od swoich kompanów. Już przygotowywał się do pierwszego swojego pojedynku, gdy w ostatniej chwili zauważył lecący jego kierunku mały toporek. Nie zdążył nawet podnieść tarczy, gdy wyrzucona przez przeciwnika broń, wbiła się w głowę żołnierza stojącego tuż obok niego. Padł on ziemię martwy, a Henryk zyskując dzięki temu otwartą drogę do Hisza, natychmiast ruszył do przodu. Żołnierz przeciwników trzymając w ręce drugi toporek zaczął nim wymachiwać jak szalony. Atakował tak szybko, że Henryk z trudem nadążał się bronić, aż w końcu skontrował i przebił go na wylot mieczem. Nie zdążył wyjąć miecza z jego ciała, a już musiał osłaniać się tarczą przed atakiem innego Hisza. Ten rąbał w jego drewnianą tarczę z taką siłą i zawziętością, że Henryk nie miał nawet czasu na wyprowadzenie kontry. Kiedy w końcu przeciwnik się zmęczył i próbował złapać oddech, Henryk wyjął toporek z głowy żołnierza, którego ciało znalazło się prawie pod jego stopami i natychmiast wykorzystał go do obrony przed kolejnymi atakami swojego przeciwnika. Nagle Gotfryd walczący obok nich, ściął Hisza o głowę, ratując z opresji młodego dowódcę. Skinął tylko głową i natychmiast ruszył na kolejnego przeciwnika. Henryk mógł chociaż chwilę odetchnąć. Szybko sięgnął po swój miecz i nie czekając na kolejnego przeciwnika, sam przystąpił do ataku.
Walka rozgorzała na całego. Nikt nie miał litości dla nikogo. Pole, które do tej pory było pustkowiem, szybko stawało się cmentarzem, a końca bitwy w ogóle nie było widać. Jakub wraz z dowódcami dołączyli do swoich żołnierzy i przebijali się w stronę Rewela i Karola. Michał wraz z Gotfrydem i Mateuszem zajęli się prawą stroną, a Henryk dołączył do Remka i wspólnie z żołnierzami królewskimi odpierali ataki z lewej strony.
Wśród walczących nie było słabych ogniw, przez to walka była wyrównana i przez długi czas nikt nie mógł być pewny zwycięstwa. Remek wymachiwał swoją pałką, przebijał kolejnych przeciwników nabitymi na nią kolcami. Rozpychał się brzuchem, przewracał co niektórych, pomagając żołnierzom walczącym obok niego, wygrywać pojedynki. Z drugiej strony Michał swoim potężnym mieczem rozcinał jednego po drugim. Gotfryd osłaniał jego tyły, a Mateusz swoją szybkością zaskakiwał co niektórych Hiszów. Niestety oprócz nich, reszta żołnierzy królewskich tak dobrze nie radziła sobie z przeciwnikami. Powoli zaczynało im już brakować sił w walce z przeciwnikiem, którego początkowo było dwa razy więcej. Bardziej wypoczęty przeciwnik zaczynał wykorzystywać swoją przewagę i z każdą chwilą coraz więcej ginęło żołnierzy Henryka. Dodatkowo Jakub w oddali nie miał sobie równych. Swoją długą na dwa metry halabardą rozcinał wnętrzności kolejnych Masów. Walczący obok niego dowódcy również parli nieprzerwanie do przodu i już za niedługo mieli dojść do walczących tam dawnych dowódców królewskich.
Henryk czuł, że sytuacja robi się coraz bardziej niebezpieczna. Jemu samemu zaczynało brakować sił. Kątem oka widział, że ruchy Remka też już nie są takie szybkie, co dodawało energii ich przeciwnikom, których wydawało się, że jest jeszcze więcej niż na początku. Żołnierze królewscy walczący obok niego dyszeli, jakby zaraz mieli wyzionąć ducha. Młody wojownik odparł kolejny atak i skontrował odcinając rękę swojemu przeciwnikowi. Zawył on z bólu i Henryk chciał go wykończyć, ale już na jego miejsce pojawił się kolejny Hisz. Znów musiał się bronić z trudem podnosząc tarczę do góry i otrzymując na nią kolejne uderzenia. Czuł jak ręka trzymająca tarczę już prawie mu sama opada ze zmęczenia. Jednak musiał jak najszybciej skontrować i gdy już miał to zrobić, nagle inny Hisz, ściął o głowę swojego kompana, zaskakując go od tyłu. Henryk stanął zaskoczony zachowaniem nieoczekiwanego sojusznika. Ten nie czekał długo, odwrócił się do następnego Hisza i wbił w jego bok miecz, powalając go na ziemię. Żołnierze królewscy zaskoczeni tak samo jak Henryk, patrzyli tylko na młodego Hisza, który zaczął walczyć ze swoimi kolegami. Jednak jego bunt nie trwał długo. Szybko poległ z rąk swoich niedawnych kompanów i znów trzeba było przystąpić do kontynuowania walki. To zaskakujące zachowanie jednego z Hiszów wprowadziło nie tylko zamęt w szeregach przeciwnika, ale i dodała animuszu żołnierzom króla, która pozwoliła im chociaż na chwilę odetchnąć. Henryk nie mógł tego nie wykorzystać.
Napieramy! - krzyknął i rzucił się do ataku.
Remek jak i pozostali żołnierze ani myśleli zwlekać. Atakowali Hiszów, przełamując ich linię. Wtedy to pojawił się kolejny buntownik wśród Hiszów i zaczął zabijać swoich zaskoczonych kolegów. Przeciwnicy nie wiedzieli, co się dzieje. Ich morale opadało i stawali się coraz łatwiejszym celem, dla wciąż nacierających na nich Masów.
Henryk właśnie pokonał kolejnego przeciwnika i już miał zaatakować następnego, gdy Remek potężnym ciosem pałki powalił go na ziemię, tuż pod jego nogami. To był koniec walki z tej strony pola. Nieliczni przeciwnicy zaczęli uciekać, a zmęczeni żołnierze Henryka wykrzykiwali radośnie swoje emocje i wiwaty.
- Trzeba pomóc pozostałym – powiedział do Remka, Henryk i ten natychmiast z żołnierzami ruszył w stronę kolejnych przeciwników.
Młody Korba jednak nie podążył za nimi. Stał wśród ciał poległych i rozglądał się po okolicy, koncentrując swój wzrok na drzewach w oddali. Wiedział, że ich zwycięstwo nie przyszło im samo. Szukał jej, ukrytej za drzewami, aż w końcu dostrzegł Cecylię wpatrzoną w kolejny swój cel, którym był Jakub. Walczył on obok dwóch dowódców z kolejnymi żołnierzami królewskimi i już prawie dotarli do zmęczonego Karola, który nieprzerwanie odpierał ataki. Henryk ruszył w ich stronę, chcąc pomóc swojemu przyjacielowi, ale wtedy dostrzegł, że jeden z dowódców Hiszów stanął przez chwilę w bezruchu. Popatrzył najpierw na swój miecz, później na Jakuba i ruszył na swojego kompana. Nie minęła chwila, a to samo stało się z drugim dowódcą. Jakub jednak zdołał się zorientować, co kombinuje pierwszy z jego nowych przeciwników i zablokował jego atak. Później musiał już bronić się przed kolejnym atakiem drugiego dowódcy. Nacierali oni na niego nieustannie, ale potrafił się wybronić i kontrował, co chwilę raniąc swoich dowódców. Dzięki długości halabardy utrzymywał ich w bezpiecznej odległości od siebie i gdy tylko zauważył możliwość, to uderzał na nich, niszcząc ich tarcze i rozrywając ich kolczugi. Aż w końcu udało mu się przewrócić jednego z nich i potężnym uderzeniem wbił mu ostrze w brzuch, pozbywając się jednego z przeciwników. Drugi jeszcze próbował atakować, nacierał wściekle, ale nie był w stanie trafić Jakuba, aż ten skontrował i zaskoczył go uderzeniem halabardy od dołu w genitalia. Dowódca Hiszów padł martwy, a wszyscy żołnierze wokół niego, zarówno Hiszowie, jak i Masowie będący pod wrażeniem jego umiejętności stanęli w miejscu i nie odważyli się podejść.
- Gdzie ukrywacie się tchórzliwi magowie?! - krzyknął wściekły, rozglądając się wokół siebie. - Wyjdźcie i zmierzcie się ze mną! Czekam!
Henryk spojrzał w stronę, gdzie stała Cecylia i już widział, jak wychodziła ona ze swoim małym sztyletem do niego, gdy nagle odezwał się Rewel:
- Ja się z tobą zmierzę.
Po tych słowach, wszyscy żołnierze wokół nich przestali walczyć. Pojedyncze jednostki jeszcze ze sobą toczyły pojedynek, ale większość z nich stało teraz i zaczęło się przyglądać pojedynkowi, o którym z pewnością będzie się mówić przez długie lata. Teraz nieważne było dla nich, kto wygra bitwę. Każdy chciał być światkiem tego pojedynku i nikt nie chciał go przegapić. Nawet Henryk, zdumiony nagłą przerwą w walce, podszedł do nich bliżej i stając wśród żołnierzy, za plecami Rewela. Naprzeciwko nich Hiszowie utworzyli drugą grupę wspierającą swojego zawodnika i wszyscy czekali na rozpoczęcie się walki.
Rewel z tarczą i mieczem w ręce stanął na środku utworzonej przez nich areny i oddał cześć swojemu przeciwnikowi, przybliżając miecz do serca i następnie oddalając go od siebie. Jakub również wysunął się przed żołnierzy i zrobił to samo halabardą, kłaniając się swojemu przeciwnikowi. Następnie przybrał postawę i zaczął zbliżać się do Rewela. Zaatakował silnym zamachem, ale Rewel schylił się i halabarda przeleciała nad jego głową. Skontrował natychmiast, chcąc wbić w jego płuco miecz, ale Jakub szybko uchylił się w bok. Znów Hisz zaatakował, tym razem drzewcem zakończonym stalowym, krótkim hakiem, próbował rozciąć swojego przeciwnika od dołu, ale tarcza Rewela powstrzymała jego zamiary. Wtedy Jakub szybko halabardą zrobił to samo od góry i ranił potężnego Masa w ramię. Rewel nie dał po sobie poznać bólu i natychmiast przystąpił do ataku, próbując go rozciąć, atakując raz z lewej, raz z prawej strony. Gdy to się nie udało, uderzył go tarczą i głową, na której nosił twardy, stalowy hełm. Jakub musiał wycofać się na chwilę i szybko oprzytomnieć, by nie stracić równowagi.
Henryk z zapartym tchem patrzył na ich pojedynek. Wokół nich już nikt nie walczył. Wszyscy dołączyli do nich i przyglądali się wyrównanej walce dwóch gigantów. Nawet Michał, który wzrostem i wielkością ciała od nich nie odbiegał, patrzył z podziwem na ich ruchy. Nagle po jednym z uderzeń Jakuba, tarcza jego przeciwnika przełamała się w połowie i w ręce Rewela pozostała zaledwie jej część. Mas jednak jej nie odrzucił. Potrafił się nią skutecznie bronić i kontrować, raniąc swojego przeciwnika.
W pewnym momencie Rewel zaatakował od góry i złamał halabardę Jakuba. Ten musiał się wycofać i mając zaledwie metrowy drzewiec zakończony hakiem, toporem i włócznią, nie zamierzał się poddawać. Ciężko mu było teraz walczyć, bo wyraźnie przeważała mu przednia część jego broni, ale mimo tego atakował Rewela próbując jak najszybciej zakończyć walkę. Wtedy to potężny Mas wykorzystał jego problem z ciężkością broni i zaczął uderzać w jej ostrze. Jakub z trudem podnosił ją w górę, tracąc coraz więcej sił, aż w końcu wyleciała mu ona z dłoni i został bezbronny. Stanął wyprostowany przed swoim przeciwnikiem i jak wszyscy zebrani wokół nich, czekał na jego ostatni cios. Rewel jednak nie spieszył się z egzekucją. Zaciskał dłoń na swoim mieczu i nie spuszczając swojego przeciwnika z oczu, wtapiał w niego swój wściekły wzrok. Henryk już myślał, że szuka on sposobu na dokonanie spektakularnej egzekucji na przeciwniku, gdy nagle Rewel stanął wyprostowany i rzekł:
- Wracajcie na swoje ziemie.
Wszyscy natychmiast spojrzeli na niego zaskoczeni. Tylko Jakub stał z kamienną twarzą, doskonale ukrywając swoje myśli. Ukłonił się swojemu przeciwnikowi i odpowiedział:
Moi synowie będę o tobie opowiadać, wielki Rewelu.
Ukłonił się swojemu przeciwnikowi i odwrócił się, by zaraz z pozostałymi przy życiu żołnierzami odejść z pola bitwy, jako pokonani. Wszyscy Masowie odprowadzili ich wzrokiem, rozchodząc się na boki i nie atakując, by po chwili zacząć wiwatować i wykrzykiwać imię potężnego wojownika, ciesząc się nie tylko z jego zwycięstwa, ale i z wygranej całej bitwy.
- Tak się rodzi legenda – odezwał się Karol podchodząc do Henryka.
- A co jeśli oni dołączą do króla Edwarda? - zapytał Henryk.
- Mają do tego prawo, ale wierz mi, że tego nie zrobią.

Wyświetleń: 383  |  Dodano: 2021-02-21 10:41  |  Punkty od użytkowników: 0
Dodaj komentarz
Tylko dla zalogowanych
Wyślij wiadomość
Tylko dla zalogowanych
Dodaj tekst do ulubionych
Dla wersji rozszerzonych
Oceń publikację
Tylko dla zalogowanych
Komentarze

Jeszcze nikt nie skomentował tej publikacji.
Bądź pierwszy!


 
Zobacz również
Turniej łuczniczy
powieść 2023-04-18 09:08
Fragment powieści pt.: "Królewski szpieg - turnieje", w którym rywalizują ze sobą najlepsi łucznicy...
Zabójczy bliźniacy
powieść 2023-04-18 09:01
Fragment powieści pt.: "Królewski szpieg - Turnieje", w którym główny bohater musi walczyć z nasłanymi...
Okrutny wyrok...
opowiadania 2023-02-08 17:20
Brak wiedzy i świadomości prowadzi do okrucieństwa wobec gołębi, które są niezwykle pożyteczne,...

Projekt i wykonanie: a3m agencja internetowa