kristof
liczba publikacji: 37
liczba punktów: 1574

Henryk

...
- Idź spać, ja nie dam rady.
- Co się dzieje?
- Nie mogę po prostu. Chociaż ty odpocznij.
Mateusz widząc, że nie ma co naciskać na chłopaka, puścił go na swoje miejsce i odszedł do pozostałych śpiących kompanów. Henryk usiadł pod drzewem i chcąc się czymś w końcu zająć, zaczął się uważnie przyglądać okolicy. Chciał dostrzec cokolwiek w ciemności, ale mimo palących się ognisk, ciemność w całej okolicy zdecydowanie wygrywała. Popatrzył na siedzącego po drugiej stronie ognisk Gotfryda i domyślał się, że jego wzrok dalej niż jego nie sięga. Skinęli do siebie głowami i już chciał odwrócić się w drugą stronę, ale wtedy zobaczył, że jego kompan zaczyna się dziwnie chwiać. Siedział on cały czas w tej samej pozycji, ale jego głowa jakby z każdą chwilą przeważała jego całe ciało, aż po chwili osunął się na ziemię. Henryk natychmiast wstał z miejsca i chciał ruszyć w jego stronę, gdy dostrzegł wyłaniającą się zza pleców nieprzytomnego kompana gęstą mgłę. Nadchodziła ona bardzo szybko w jego stronę i szybko znalazła się nad śpiącymi twardo pozostałymi kompanami. Młody chłopak nie wiedział, co ma robić. Zasłonił sobie usta, czując że to może być kolejna sztuczka wiedźmy i zaczął poruszać ręką, by odsunąć od siebie gęstą, białą i pewnie trującą mgłę. Jednak szybko zauważył, że nie ma szans, by ją od siebie odgonić. Zaczął więc oddalać się od niej, ale widząc, że ona wciąż się do niego zbliżała, odwrócił się i w końcu zaczął biec przed siebie. Chciał od niej uciec jak najdalej, tak by wyjść spoza jej zasięgu.
Biegł więc szybko, z trudem omijając wszelkie przeszkody, bo im dalej znajdował się od ognisk, tym trudniej mu było dostrzec cokolwiek. W końcu oddalił się tak daleko, że musiał zwolnić. Nie wiedział, czy to sztuczka wiedźmy, czy nagle chmury same pojawiły się na niebie, ale przesłoniły księżyc w takim stopniu, że już nic nie mógł dostrzec przed sobą.
- Zatrzymaj się - usłyszał nagle jej głos, rozchodzący się po lesie.
Wystraszony obejrzał się do tyłu i wtedy wpadł na drzewo. Przewrócił się na ziemię i szybko naciągając strzałę, zaczął mierzyć przed siebie i zawołał:
- Gdzie jesteś? Pokaż się!
- Dlaczego wróciłeś? - zapytała spokojnym tonem.
Odwrócił się w drugą stronę, bo teraz jej głos jakby dochodził z zupełnie innego miejsca.
- Chcesz mnie zabić? - zapytała.
- Przez ciebie stałem się mordercą!
- Ja ci zabijać nie kazałam.
- Ale to przez ciebie zabijałem. Wybiłem całą wioskę! Przez ciebie!
- Sam tego pragnąłeś.
- Nie prawda!
- Nie pragnąłeś zemsty?
Henryk podenerwowany coraz bardziej, rozglądał się wokoło, próbował ją dostrzec, ale nie był w stanie tego zrobić, więc krzyknął:
- Pokaż się! Musisz zapłacić za to, co mi zrobiłaś!
- Oj, biedactwo - pożałowała go: - Tak dziękujesz, za moją pomoc?
- Pomoc?! Śmierć niewinnych kobiet i dzieci, nazywasz pomocą?!
- To ty ich zabiłeś, Henryku - wyszeptała mu do ucha.
Przestraszony szybko odwrócił się, ale jej twarz jakby rozpłynęła się w powietrzu.
- Skąd znasz moje imię? Kim jesteś? Albo... czym jesteś?
- Biedny Henryczek, wszyscy cię wykorzystują, jak tylko chcą. Ja tylko pomogłam ci wydobyć, twą prawdziwą naturę. To, co skrywałeś w sobie przez wiele lat.
- O czym ty mówisz?
- Od śmierci ojca, wszyscy tobą pomiatali. Nikt się z tobą nie liczył. Nawet twój brat miał cię za nic.
- Nieprawda!
- Twoja matka nic ci nie mówiła, ale w wiosce wszyscy się z ciebie śmiali, lecz ty wiedziałeś o tym, widziałeś ich spojrzenia. Za każdym razem gdy wracałeś z pustymi rękoma z polowania, dokładnie wiedziałeś, o czym oni myślą. Słyszałeś ich drwiny na swój temat.
- To przez zarządcę i jego ludzi, nic nie przynosiłem - zaczął się tłumaczyć Henryk. - Zawsze mi zabierali moją zdobycz.
- Wszyscy wiedzieli o tym, ale i tak śmiali się z ciebie. Z ciebie i twojej matki, która była tak zaślepiona miłością do młodszego synka, że na wszystko mu pozwalała. Przez to z przyjemnością wszyscy patrzyli na śmierć waszej rodziny. Dzieci dorzucały drewna pod palący się dom, a kobiety skandowały nazwisko Kawika, który na ich oczach, wieszał twojego brata.
- Skąd to wszystko wiesz? - zapytał i opuścił łuk.
Upadł na kolana, a po jego twarzy popłynęły łzy. Nie chciał tego słuchać. Pragnął o tym wszystkim jak najszybciej zapomnieć, ale wiedział, że Nata, kimkolwiek była, mówiła w tym wypadku prawdę.
- Widziałam to i widzę też, co twoi znajomi planują. Nie wierz w żadne ich słowo. Oni nie przyszli tutaj dla ciebie. Przyszli po moją moc.
- Nie. Oni się ciebie boją. Chcą mi pomóc.
- Wróć do wioski, z której tu przyszliście i zobacz, jak potraktowali jej mieszkańców. Tam znajdziesz prawdę.
Nata ukazała mu się pośród drzew, z małą fiolką zielonego napoju i przybliżała się do niego, jakby wiatr ją unosił i pchał w jego stronę. Wokół nich już nie było nic, prócz gęstej, białej jak mleko mgła.
- Mogę dać ci mój magiczny napój, byś dotarł do wioski jeszcze tej nocy. Zobaczysz jak prawdziwi i bezduszni mordercy, których uważałeś za przyjaciół, zabili dla przyjemności niewinnych ludzi. Nie mieli serca dla nikogo, nawet dla dzieci. Później wrócisz tu i zrobisz, co będziesz uważał za słuszne.
- Oni ich napadli, musieli się bronić.
- Nie wierz im! - zdenerwowała się Nata, ale zaraz uspokoiła się i dodała: - To mordercy, którzy dla mej mocy, są skłonni zabić każdego, nawet ciebie.
Henryk wyciągnął rękę po eliksir i znów poczuł jego chłód w dłoni. Nata stała tuż przed nim i uśmiechała się do niego, wbijając w niego swoje duże, piękne oczy. Patrzyła jak zbliża on jej napój do ust i już przechyla, gdy nagle powstrzymuje się i oddala od siebie, by zaraz wylać jego zawartość na ziemię, mówiąc:
- Nie, nie mogę. Nie chcę znów wpaść w ten demoniczny szał.
- Mój eliksir! - Nata się wściekła. - Coś ty zrobił?
- Nie dam ci się znów wrobić. Nie zrobisz ze mnie swojej broni. Zginiesz tu, za to co mi zrobiłaś! - krzyknął i wyciągnął miecz, by zaatakować.
Nata szybko sięgnęła po swój toporek i sprawnym ruchem powstrzymała jego atak. Henryk zdenerwowany nieudanym natarciem, szybko ponowił atak, ale i tym razem udało jej się uniknąć jego miecza. Zaczął więc wymachiwać nim coraz szybciej, co sprawiało czarodziejce coraz więcej problemów, aż w końcu odskoczyła do tyłu i ciężko dysząc uklęknęła i popatrzyła na swojego przeciwnika. Henryk czując, że jego przeciwnik słabnie, podniósł miecz do góry i już przygotowywał się do ostatniego natarcia, gdy nagle kobieta wstała i opuściła głowę ku ziemi. Wyglądało to jakby się poddała i czekała na jego ostateczny ruch. Młody chłopak przez chwilę patrzył na nią podejrzliwie, nie wiedząc czego się może po niej spodziewać, aż w końcu postanowił ruszyć do ataku. Wtedy podniosła ona głowę i skierowała swój demoniczny wzrok na niego, szepcząc słowa, których nie potrafił zrozumieć. Natychmiast mgła za nią zgęstniała jeszcze bardziej i w mgnieniu oka zakryła tak szczelnie całą okolicę, że nie był w stanie w niej już nic zobaczyć. Rzucił się do ataku chcąc ją dopaść, póki jeszcze ją widział i zamachnął się mieczem w jej kierunku, ale zamiast dosięgnąć jej ciała, to przeciął tylko białe powietrze. Znikła we mgle, jakby była jakąś zjawą. Już nie był w stanie niczego dostrzec. Kręcił się w kółko, by nie mogła go zaskoczyć atakiem od tyłu, ale z każdą chwilą tracił pewność siebie. Mgła była tak gęsta, że jego wzrok sięgał tylko na odległość końca miecza.
Bał się coraz bardziej i obracał się we wszystkie strony coraz bardziej podenerwowany. Nic nie widział i z każdą chwilą zaczął sobie zdawać sprawę, że na jakąkolwiek obronę nie miał szans. Wtedy przypomniał sobie nauki ojca.

-----

Miał wtedy dwanaście lat i wraz z ojcem na polanie mieli odbyć kolejną walkę treningową na miecze. Jednak wiedział, że tym razem będzie ona wyglądała inaczej, ponieważ zamiast mieczy, jego ojciec zabrał dwa drewniane kije.
- Tym razem nasza walka będzie wyglądała zupełnie inaczej - powiedział, zatrzymując go na środku polany i wyjmując zza pasa dwa podłużne kawałki jakiegoś materiału. - Zasłonimy sobie oczy - dodał.
- Co? Czemu? - zapytał młody Henryk
- Jeśli chcesz być najlepszym wojownikiem w królestwie, to musisz ufać tak samo swojemu wzrokowi jak i słuchowi.
- Ale... przecież zawsze będę widzieć.
- Nigdy nie wiesz, co się wydarzy - odpowiedział i zasłonił mu oczy opaską. - Dam ci zaraz twój miecz i nasłuchuj. Jeśli tylko coś usłyszysz, to broń się lub atakuj.
- Bez sensu - odparł młody chłopak i niezbyt zadowolony z nowego pomysłu ojca, ale nie mając wyboru, odebrał od niego kij i stanął z nim uniesionym przed sobą, gotowy do obrony.
- Zaczynamy - powiedział jego ojciec oddalony od niego na kilka kroków.
Henryk od razu zamachnął się kijem w jego stronę, prawie sięgając ramienia ojca.
- Powoli chłopcze.
Henryk stał przez dłuższą chwilę i nasłuchiwał, jak mu ojciec rozkazał, ale nic nie był wstanie słyszeć. Denerwowało go to coraz bardziej i sam zaczął się ruszać zniecierpliwiony, co skrzętnie wykorzystał jego nauczyciel i karcił każdy jego ruch, uderzeniem w plecy.
- To jest bez sensu! Nie mam szans! - zdjął Henryk opaskę i rzucił ją na ziemię rozzłoszczony.
- Za szybko się denerwujesz, synu. Zamieńmy się miejscami.
- Z przyjemnością - poparł jego pomysł chłopak, odzyskując humor i chęci do walki.
Gdy tylko jego ojciec zasłonił oczy, ten szybko zaszedł go z boku i zadowolony chciał uderzyć go plecy, ale wtedy jego nauczyciel odwrócił się i zablokował idący w jego stronę atak, a ku jeszcze większemu zdziwieniu swojego syna skontrował.
- Ej! Ty oszukujesz!
- Widzę tyle, co ty widziałeś.
- To jeszcze raz.
Tym razem młody Henryk nie spieszył się z atakiem. Obchodził ojca raz z jednej strony, to z drugiej, aż w końcu zaatakował. Jednak i tym razem został zatrzymany i skontrowany.
- Nie! To niemożliwe - zdenerwował się Henryk. - Ty musisz widzieć.
- Skoncentruj się, Henryku - odparł mu ojciec, zdejmując opaskę. - Daj się ponieść swojemu słuchowi i słuchaj całego swojego najbliższego otoczenia. Zazwyczaj przeciwnik nie stara się cicho stąpać. Nie dba o swoje ruchy i o to, na co nadepnie. To jest twoja szansa i jedyna możliwość wygrania tej nierównej walki. Skup się, tylko.
- Nie dam rady.
- Dasz, wierz mi - nie dawał za wygraną jego ojciec i raz jeszcze zawiązał mu opaskę na oczach.
Pamięta doskonale, że tamtego dnia tylko raz udało mu się sprawować atak ojca. Był to jeden, jedyny raz na niezliczone ilości uderzeń, które poczuł na swoich plecach, ale wystarczyło ono, by się nie poddał. Przez kolejne dni ćwiczyli tak samo, spędzając na polanie długie godziny.
Z każdym dniem Henrykowi obrona wychodziła coraz lepiej, aż zaczął kontrować. Wtedy zaczęli z ojcem walkę bez użycia wzroku. Obaj mieli przewiązane opaską oczy i ich walka wyglądała na wyrównaną. Henryk zgodnie ze słowami koncentrował się na każdym zasłyszanym dźwięku i od razu na niego reagował. Ojciec nie był mu dłużny i tak obaj walczyli, uderzając się na przemian, przez długi czas, aż w końcu opadli z sił.

---

Tą lekcję Henryk musiał sobie właśnie teraz przypomnieć i wykorzystać. Przez to stojąc w białej jak mleko mgle, zamknął oczy i zaczął nasłuchiwać wszystkie dźwięki, jakie tylko pojawiały się wokół niego.
Przez dłuższy czas nic się nie działo i zaczynał tracić pewność co do swoich działań, aż nagle usłyszał szelest. Uchylił się instynktownie w prawo, dzięki czemu w ostatniej chwili uniknął lecącego w jego stronę toporka. Nie minęła chwila, a Nata znów zaatakowała. Wyłoniła się z jego prawej strony ze sztyletem w ręce i wściekle krzycząc, chciała mu wbić go prosto w serce. Henryk jednak i tym razem uniknął jej ataku i odskakując na bok, natychmiast skontrował, odcinając jej głowę od tułowia zdecydowanym, szybkim ruchem miecza.
Wtedy gęsta i nienaturalna mgła zaczęła nagle znikać. Ciało Naty, leżące u jego stóp, z każdą chwilą kurczyło się i robiło się coraz bardziej ciemniejsze. Piękna i gładka skóra młodej kobiety, zmieniała się bardzo szybko i przybierała postać starej i pomarszczonej kobiety, która mogła mieć ponad sto lat.

***

Robocza wersja pojedynku Henryka z Natą,
z powieści, która jest jeszcze w trakcie powstawania.
Wyświetleń: 702  |  Dodano: 2019-12-25 21:28  |  Punkty od użytkowników: 0
Dodaj komentarz
Tylko dla zalogowanych
Wyślij wiadomość
Tylko dla zalogowanych
Dodaj tekst do ulubionych
Dla wersji rozszerzonych
Oceń publikację
Tylko dla zalogowanych
Komentarze

Jeszcze nikt nie skomentował tej publikacji.
Bądź pierwszy!


 
Zobacz również
Turniej łuczniczy
powieść 2023-04-18 09:08
Fragment powieści pt.: "Królewski szpieg - turnieje", w którym rywalizują ze sobą najlepsi łucznicy...
Zabójczy bliźniacy
powieść 2023-04-18 09:01
Fragment powieści pt.: "Królewski szpieg - Turnieje", w którym główny bohater musi walczyć z nasłanymi...
Okrutny wyrok...
opowiadania 2023-02-08 17:20
Brak wiedzy i świadomości prowadzi do okrucieństwa wobec gołębi, które są niezwykle pożyteczne,...

Projekt i wykonanie: a3m agencja internetowa