kristof
liczba publikacji: 37
liczba punktów: 1574

zwykli bohaterowie

...
Wyłączył telefon i położył go obok siebie, podchodząc do okna i patrząc na opustoszałe osiedle. Nagle przypomniały mu się słowa sąsiada Darka z rana o zamknięciu sklepów. Nie mógł siedzieć w pustym domu bezczynnie. Zerwał się więc i wyszedł z domu, by wsiąść do samochodu i pojechać do pobliskiego marketu.
Na parkingu nie było żadnego samochodu, co od razu zwróciło jego uwagę. Podjechał pod same wejście i wyszedł z auta, nie wyłączając silnika. Jak się domyślał, sklep był zamknięty, więc o zakupach w tym miejscu musiał zapomnieć. Musiał pojechać do mniejszych sklepów. Ulice były puste, ale na parkingu przed skromnym, małym sklepem spożywczym zobaczył kilka zaparkowanych samochodów. Zatrzymał się tuż obok nich i wszedł do środka. Wewnątrz kręciło się kilku ludzi, co już go trochę uspokoiło. Wszyscy, którzy zostali, trzymali w rękach koszyki pełne artykułów spożywczych, a w drugiej ręce zgrzewki wody. Grzesiek musiał się pospieszyć, by jeszcze coś dla niego zostało. Nie wiedział za bardzo, co ma brać. Przez to wrzucał do koszyka wszystko, co wydawało się przydatne; od pieczywa długoterminowego, po przekąski, na wodzie skończywszy. Nie wiedział dokładnie, co będzie potrzebował i co mu się przyda naprawdę, przez to kupował bardziej wzrokiem niż z głową. Chusteczki, owoce, mleko, ser, zupki błyskawiczne... wrzucał do koszyka wszystko, co tylko pozwoli mu przeżyć kilka najbliższych dni.
Przed dwoma kasami ustawiły się długie kolejki. Dwie sprzedawczynie starały się jak tylko mogły, by wszystkich szybko obsłużyć, ale w takich okolicznościach nie była to prosta sprawa.
- Hej! Idzie wojna! Nie powinniśmy za nic płacić! - krzyknął któryś z mężczyzn stojących w kolejce, chcący podbuntować ludzi.
- Zostałyśmy po to, by każdy mógł kupić, co trzeba – odpowiedziała mu jedna z kasjerek. - Jeśli chce pan kraść, to nie tutaj.
- A kto mnie powstrzyma?
- Ja – odezwał się wyższy od niego o głowę mężczyzna stojący tuż za nim.
- I ja! - poparł go chłopak około dwudziestoletni stojący przed nim w kolejce.
Mężczyzna widząc wściekły wzrok wszystkich stojących w kolejne ludzi od razu spokorniał i odpowiedział:
- Żartowałem tylko.
Grzesiek patrząc na tą sytuację, z dumą patrzył na mieszkańców miasta, stających w obronie tego, co im jeszcze z wolności zostało. Kasjerki uwijały się jak tylko mogły, ale zostały tylko dwie w pracy, więc każdy musiał uzbroić się w cierpliwość.
Gdy doszedł do kasy, nie mógł się nie odezwać, przez to patrząc na dzielne kobiety, pozostające w pracy, zapytał:
- Jak długo zamierzacie zostać?
- Tak długo, jak to będzie możliwe.
- Albo aż do ostatniego towaru na półce – odezwała się druga kasjerka. - Raczej nikt nam nowego towaru nie dowiezie.
- Nie uciekacie?
- Nie mamy dokąd. Poza tym tu jest nasz dom.
- Wasz pracodawca wam kazał tu zostać? - zapytała ich jedyna kobieta, stojąca w kolejce.
- Nasz pracodawca o nas nic nie wie.
- Nawet nie wie, że otwarłyśmy sklep – zaśmiała się druga z kasjerek.
- Dlaczego to robicie? - zapytała ich klientka.
- A co mamy robić? Zaszyć się w domu i czekać, aż przyjadą tu żołnierze? Poza tym mój mąż walczy na granicy i bez niego nigdzie nie pojadę.
- Dziękujemy wam – odezwał się Grzesiek, płacąc kartą za zakupy.
- Dokładnie, dziękujemy – poparł jego słowa inny klient, a reszta przytaknęła głowami.
Grzesiek powracając do domu, minął jeszcze kilka nielicznych samochodów, ale gdy przejeżdżał obok jednego z parkingów marketów budowlanych, zatrzymał się na poboczu, by spojrzeć, co tam się dzieje. Stały tam dwa busy, do których wchodzili mężczyźni w różnym wieku, kierowani przez mężczyzn ubranych w mundury wojskowe. Każdy z nich pozostawiał tam swój samochód i wsiadał za resztą. Grzesiek nie wiedział, czy to wojsko przyjechało po ochotników z miasta, czy może byli to żołnierze, rezerwiści wezwani na linię ognia. Busy jednak nie wyglądały na wojskowe pojazdy, więc podejrzewał, że nie była to inicjatywa wojskowa, tylko bardziej ochotnicza. Ruszył więc dalej, nie myśląc o przyłączeniu się do tego. Pamiętał o Wojtku i koleżankach z pracy, którzy tak jak on, siedzieli w domach i pilnowali swoich mieszkań. Na razie postanowił na tym się skupić i nie patrząc dłużej na busy, skierował się do własnego domu.
Gdy zaczął przenosić zakupy do mieszkania, zobaczył, że kilka klatek schodowych dalej, dwóch młodych ludzi robi dokładnie to samo. Choć żyli na tym samym osiedlu, to znali się tylko z widzenia. Nie znał ich imion, ale wymieniając się spojrzeniami, pozdrowili się wzajemnie skinięciem głowy i kontynuowali wnoszenie zakupionych towarów.

Fragment książki pt.: „3 dni” Krzysztof Lip
Wyświetleń: 439  |  Dodano: 2022-06-05 17:24  |  Punkty od użytkowników: 0
Dodaj komentarz
Tylko dla zalogowanych
Wyślij wiadomość
Tylko dla zalogowanych
Dodaj tekst do ulubionych
Dla wersji rozszerzonych
Oceń publikację
Tylko dla zalogowanych
Komentarze

Jeszcze nikt nie skomentował tej publikacji.
Bądź pierwszy!


 
Zobacz również
Turniej łuczniczy
powieść 2023-04-18 09:08
Fragment powieści pt.: "Królewski szpieg - turnieje", w którym rywalizują ze sobą najlepsi łucznicy...
Zabójczy bliźniacy
powieść 2023-04-18 09:01
Fragment powieści pt.: "Królewski szpieg - Turnieje", w którym główny bohater musi walczyć z nasłanymi...
Okrutny wyrok...
opowiadania 2023-02-08 17:20
Brak wiedzy i świadomości prowadzi do okrucieństwa wobec gołębi, które są niezwykle pożyteczne,...

Projekt i wykonanie: a3m agencja internetowa