el-e
liczba publikacji: 17
liczba punktów: 180

Wprawki z magii 02

Rozdział 2
PODZIEMNE KORYTARZE
I
Skalne Miasto otulone mrokiem przypominało wyludnioną podwodną krainę. Gorące, falujące i gęste powietrze tworzyło iluzje. Jej stali mieszkańcy już dawno przestali zwracać na nie uwagę. Za to podekscytowani, rozpakowujący się adepci przez wiele godzin kręcili się nerwowo po korytarzach miasta jeszcze nie zwracali uwagi na tak ulotne widziadła.
Śmiechy i rozmowy były coraz rzadsza i w końcu po północy w Skalnym Mieście robiło się coraz ciszej. Wszyscy szykowali się już do snu.
Zdawało się ze wszyscy odpoczywają pod pełnym wrażeń dniu ale po korytarzach przemykały się cienia, a niezwykłe szelesty jak nie z tego świata narastały. Magowie przywykli żeby nie wracać uwagi na te nieszkodliwe zjawiska.
Coś przemknęło korytarzem i uderzyło w jedne z drzwi. Jasnowłosy Razz przecierając zaspane ciemnobrązowe oczy wstał i otworzył powoli drzwi. Skulił się i wyjrzał na korytarz. Było cicho i spokojnie ale zdawało mu się że w jednym z cieni coś widzi. Zamarł intensywnie się zastanawiając. Czy potrzebował jeszcze dodatkowych kłopotów? Nie wiedział co zrobić. Spojrzał przez ramie na swój cień.
Cień wskazał na drzwi i zachęcił go by ruszył za cieniami. Razz westchnął i chwyciwszy ciepły sweter zaczął się skradać za cieniami i czymś w nim ukrytemu. Przecież przybył do miasta by pozbyć się swojego problemu.
Cień. To był jego sekret i wstyd. Dlatego odszedł ze swojej wioski. Był chłopakiem z cieniem dziewczyny. Hańba swojej rodziny i klany.
To z własnej winy został wyrzutkiem. Bawił się magia. Zamienił się z kimś cieniami nie dając wiary starym opowieściom że to czyni ich jednością. Że do tej chwili będą magicznie połączeni już na zawsze.
Myślała że to zabawa a dopadła go klątwa. Cień został ze mnie mimo że jego właścicielka następnego dnia umarła. Jego rodzina wszystkiego próbowała by się go pozbyć. Uważano że lepiej by nie miał wcale cienia niż taki przynoszący jemu i całej rodzinie wstyd. Opuścił dom by znaleźć sposób na uwolnienie się od kłopotliwego cienia. Wędrował przez Północne Królestwo szukając zaklęci które by mu pomogło, bez skutku.
Najgorsze było to ze nie mógł uciec od swojego błędu. Dręczył go on bez końca. Słońce i księżyce przypomniały mu o jego hańbie.
Coś się zmieniło kiedy przekroczył magiczną granice i wkroczył do obcego świata. Od tej pory cień zmarłej dziewczyny czasem go opuszczał. Robi wtedy coś o czym Razz nie miał pojęcia. Za każdym razem liczył że cień już nie wróci ale to był próżne nadzieje.
Razz podszedł ostrożnie do cienia na jednej z kamiennych ścian w którym coś musiało się kryć. Wyciągnął dłoń i przekonał się że w cieniu jest przejście.
Usłyszał śmiech i słodki glos który zawołał go z ciemności. Miał wrażenie że coś ciepłego dotknęło jego palców zachęcająco. Już spotykały go takie rzeczy.
Idąc ciemnym wąskim korytarzem próbował odgonić do siebie myśl że jak zawsze postąpił impulsywnie i będzie tego żałować.
Ruszył przed siebie choć było pewne że szybko się zgubi. Jego cień ze złością rzucił się za nim kopiąc w podłogę i rozrzucając w różnych kierunkach kamyki.
Obudzony dziwnym dźwiękiem Cierhn usiadł na swoim posłaniu. Miał wrażenie że coś uderzyło w jego drzwi. Powinien to zignorować i wrócić do łóżka ale zamiast tego wyjrzał na korytarz i zamarł ujrzawszy tam dziwne światło.
Był zaintrygowany postacią którą ujrzał w świetle.
Smuga światła padała na podłogę i jedna ze skalnych ścian. Podszedł do promienia światła i odkrył że w cieniu kryje się wejście do korytarza lub groty. Nabrał ochoty by to sprawdzić. Nie miał jednak ochoty by w pojedynkę penetrować mroczne zakamarki Skalnego Miasta.
Wrócił do swojego pokoju i ubrał się. Postanowił że obudzi po drodze kilka osób. Nawet jeśli nie wszyscy obudzeni będą z tego zadowoleni ktoś na pewno pójdzie z nim.
II
Shu przebudziła się nagle. Ktoś wolał ją po imieniu. Odruchowo sięgnęła po mały sztylet, który przy sobie nosiła. W ciemnościach w pierwszej chwili nie wiedziała nic a potem drzwi mocniej się uchyliły i zajrzała przez nią dwie głowy oświetlone małą lampka.
- Shu śpisz?- głupio zapytał ktoś kogo niewyraźnie widziała.
Zdenerwowała się i chciała coś nieprzyjemnego odpowiedzieć ale wtedy rozpoznała w intruzach Cierhnia i Roshe. Zdążyła ich polubić i nie chciała by się do niej zrazili.
Rodzeństwo zaproszone przez nią weszli do środka i przysiedli na jej łóżku. Zakryła się kocem. Nie chciała by zauważyli jak wygląda jej ciało. Nie wiedziała czemu nowi koledzy obudzili ją w nocy.
Rosha opowiadała jak to jej brata coś obudziło i odkrył wejście do podziemi. Cierhn próbował coś wtrącić ale siostra go uciszała. Shu sprawiało przyjemność obserwowanie jak sobie dogryzali i sprzeczali. To tego tak jej brakowało. Bliskości z kimś.
- Chcesz gdzieś z nami pójść?- zapytała we końcu Rosha.
- Ale po co?
- To jedyna taka okazja. – oświadczył Cierhn zanim siostra mu znów przerwała. - Od jutra będą nas pilnować i będzie też nauka… tylko dziś możemy się zabawić.
- To może być niebezpieczne…
- I to co chodzi. – z łobuzerskim uśmiechem oświadczył Cierhn. – Miejmy choć jedną przygodę zanim umrzemy tu z nudów.
Shu miała wielką ochotę iść z nowymi przyjaciółmi, choć przewidywała z wpadną w kłopoty. Ale czy wspólne stawianie czoło zagrożeniom nie zbliży ich do siebie? Na to przecież liczyła. Zadrapania czy rany były mała ceną za zdobycie przyjaciół.
- Dajcie mi chwilę na ubranie się.- powiedziała i uśmiechnęła się zarumieniona.
Kiedy zamknęły się za nimi drzwi szybo wyskoczyła z łóżka. Ubrała się i wrzuciła do torby kilka magicznych drobiazgów, które mogły im się przydać.
Wyjrzała na korytarz i ku swojemu zdziwieniu ujrzała tam kilka innych obudzonych przez rodzeństwo osób. W pierwszej chwili poczuła rozczarowanie ale uznała że lepiej i bezpiecznej iść w większej grupie. Wszyscy szeptali i podekscytowani rozglądali się.
Cierhn skierował się ku jednemu z głębokich cieni i pokazał wszystkim że kryje się nim wejście do podziemi.
We wszystkich obudziła się ciekawość i rządza przygód. Shy próbowała sobie przypomnieć czy to wejście do podziemi już wcześnie widziała czy może nagle się ono otworzyło.
Wszyscy po kolei podchodzili do wejścia i powoli w nim znikali. Shu stała na końcu kolejki obserwując innych.
- A jak się to przejście za nami zamknie? - Zapytała cicho Shu którą nagle ogarnęły wątpliwości. - Jak wtedy wrócimy?
- Coś wymyślimy. – powiedział niefrasobliwie Cierhn. - Nie przejmuj się tak. obronie cię i Roshe.
Jego siostra patrzyła na Cierhna z pobłażliwością.
- Raczej to ja jak zawsze wyciągnę cię kłopotów.- mruknęła pod nosem co ubodło jej brata do żywego.
Rodzeństwo weszło w cień i Shy została sama. Słyszała dochodzące z ciemności głosy przyjaciół i innych adeptów.
Wahała się jeszcze tylko chwilę. Głosy się oddalały. Zdecydowała się pójść z nimi. Tak było bezpieczniej. W razie czego mogła im pomóc. Wskoczyła w mrok i zrobił kilka kroków nim wpadał na kogoś. Zatrzymała się i przeprosiła ciemność przed sobą.
Wszyscy chichotali i traktowali to jak zabawę. To zmieniło się kiedy usłyszeli jak zamykają się za nimi wrota. Okazało się ze każdy miał przy sobie cos co dawało światło.
Stłoczyli się u szczytu schodów prowadzących w ciemność. Wszyscy próbowali otworzyć bramę która się za nimi zatrzasnęła. Zaczęły się kłótnie i sprzeczki. Wszyscy mieli pretensje do pomysłodawcy tej wyprawy .
Cierhn tłumaczył się ale nikt nie chciał go słuchać. Minęła dobra chwil zanim się uspokoili.
- Musimy odnaleźć inne wyjście z miejsca – powiedział poważny starszy do większości adept.
Nie byli zachwyceni tym pomysłem ale nie było innego wyjścia z tej sytuacji. Powoli zaczęli schodzić w głąb podziemi. Każdy znał jakieś opowieści i legendy o tym co się kryje w głębi góry.
Shy szła na końcu. Bała się ale czegoś innego niż reszta adeptów. Nie chciała by inni się dowiedzieli kim jest.
Rozglądała się po grupie i zaskoczeniem dostrzegła ktoś na kogo do tej pory nie zwracała uwagi.
Niepozorny chłopak zdawał się wtapiać w każde otoczenie. Szare włosy, niezdecydowany kolor oczu i chuda niska sylwetka. Ubrany w rozciągnięta szara koszule i szare spodnie nie rzucał się w oczy. Nawet skórę miał w szarawym kolorze. Zastanawiała się dlaczego nie zwróciła na niego wcześniej uwagi. Nawet nie zauważyła kiedy do nich dołączył. To zaniepokoiło Shu. Był niczym duch lub cień. Poruszał się jak zjawa.
- Kim i skąd jesteś? – zapytała z ciekawością.
Chłopak wzruszył ramionami, pociągnął nosem i patrząc w zimie odpowiedział:
- Jestem zwykłym chłopakiem z dalekiego świata. Mam na imię Alex. - przedstawił się nie podnosząc na nią nawet wzroku.
Shu zdziwiła się tajemniczością tej odpowiedzi
- A co robisz tutaj?- zapytał Cierhn.
- Szukam kłopotów… - odpowiedział chłopak o szarych włosach.- Choć w sumie to one zawsze znajdują mnie…
Nie wiedzieli co miał na myśli.
Było ich dziewięcioro. Ciemnowłose rodzeństwo, Shu, Alex, starszy od nich chłopka wyglądający jak poważny mag, szamanka a która już wcześniej zwróciła uwagę, zmiennokształtny chłopak, poirytowany ifryt, i ktoś na kogo nie zwróciła uwagi do tej pory. Wysoki chłopak o delikatnej dziewczęcej wręcz urodzie.
W ciszy schodzili aż doszli do dość szerokiej półki do której odchodziło kilka korytarzy w głąb skały. Zajrzeli do kilku z nich i ujrzeli rozpadające się ogromne posagi. Kilka korytarzy była zasypanych. W jednym doszli do dziwnego pionowego szybu. Wycofali się i wrócili na półkę.
Schodzili dalej i po jakimś czasie dotarli do kolejnej jak wcześniej półki. Znów było kilka poziomych korytarz. Dyskutowali czy jest sens by schodzić dalej. Każdy miał inne zdanie. Kłócili się marnując czas kiedy nagle usłyszeli dziwny dźwięk dochodzący z jednego z korytarzy. Szybko się naradzili i postanowili sprawdzić co się za tym kryje. Shu zauważyła że wszyscy od początku tej wyprawy traktowali ją jak zabawę. Ona sama pozostała czujna. Zauważyła że chłopak ubrany w szarość przemykał cicho jak cień. Choć nie wyglądał na kogoś takiego, potrafił sobie radzić. Reszta grupy nie przejmowa się hałasami i często nawet krzyczeli.
Wkrótce stanęli przed rozdzielającymi się korytarzami.
- Którędy idziemy?- zapytała Rosha zaczynając kolejną długa dyskusję. Nie potrafili szybko podejmować zgodnych decyzji. By zakończył kłótnie adept podobny do maga zaproponował by zdali się na los. Przypadkowy wybór drogi zaprowadził ich do wielkiej groty .
Zaciekawieni rozejrzeli się po najbliższym wyjścia terenie. Żadne z nich nie oddalało się od miejsca którym tu trafili.
Po bokach ujrzeli rzeźbione wielkie istoty w zbrojach lub pancerzach bogato ozdobiony. Shu wydało się zabawne że pancerz ukazywały szpony i nieludzkie paszcze tych wojowników lub strażników Obok rzeźb ujrzeli starą rozpadającą się ze starości broń i kolumny dziwnych znaków.
- To musi być zapisana w kamieniu historia tych istot.- cicho powiedziała Rosha podziwiająca wielki istoty.
Coraz śmielej oddalali się od wejścia penetrując jaskinię kiedy ponownie usłyszeli dźwięk który ich zwabił do korytarzy. Pochodził z korytarz którym tu weszli. Szybko pobiegli za nim.
Shu udzieliło się podekscytowanie reszty grupy. Nigdy wcześniej nie robiła niczego takiego. Dostawała zadanie od pana i musiała je wypełnić jak najszybciej i najdokładniej. Świetnie się bawiła.
Dotarli w końcu do rozwidlenia i skręcili w drugą odnogę korytarza. Nie zatrzymując się pobiegli przed siebie.
Zaczęli zwalniać kiedy w oddali ujrzeli światło. Ostrożnie idąc dotarli do ogromnej przestrzeni niczym wielkiej studni otwartej na niebo pełne jasnych gwiazd. Zadarli głowy. Nikt nie spodziewał się ujrzeć coś takiego.
Shu była pewna że to nie był ich świat. Nie znała gwiazd na które patrzyła. Miejsce w którym się znaleźni było fascynujące. W ścianach studni wykuto piękne fronty budowli pokrytych eleganckimi ozdobami. Rosnące wszędzie drzewa i pnącza ukrywały niektóre z nich ale to dodawało temu miejscu tylko uroku.
Wszyscy rozglądali się a Shu była pewna ze wszyscy myślą o tym samym. Chcieli przeczesać to miejsce. Niektórzy w poszukiwaniu skarbów, inni wiedzy.
Może i powinni zawrócić ale ciekawiła ich ta obca kraina i zagadka która się za tym kryla.
- Jak myślicie kto zbudował i zamieszkiwał to miejsce?- zapytał Cierhn podnosząc jeden rozrzuconych wszędzie przedmiotów. Oglądał niezwykłą ozdobę z polerowanego ciemnoniebieskiego kamienia.
- Mnie bardziej interesuje gdzie się podziali jego mieszkańcy? – powiedział adept podobny do maga.- Dlaczego stąd odeszli?
- Czasem mieszkańcy opuszczaj jakiś miejsce…- powiedziała Rosha. - Wiecie zarazy, potwory, katastrofy…
Może odeszli na chwile zostawiając pułapki i kogoś na straży by ochroniły ich dom? – powiedział jej brat.
- Sądząc po tych pnączach upłynęło już poro czasu nim mieszkańcy odeszli – zauważył adept podobny do maga.
Shu rozejrzała się uważnie. Czy w tym miejscu naprawdę kryły się potwory i pułapki? Kusiło ją jak innych by się rozejrzeć ale w tym miejscu ale może nie warto było ryzykować życia?
Ruszyła wzdłuż ściany podziwiając piękne rzeźbienia. Nagle na coś nadepnęła. Pojrzała w dół i ujrzała obok swojej stopy niezwykłe skamieniałe szczątki. Niewielka delikatna istota o długiej czaszeczce z trzema oczodołami i małymi drobnymi zębami. Jej dłonie miały tylko po cztery palce. I miała krótki ogon. Nigdy wcześniej nie widziała takiego stworzenia.
- Zobaczcie! – powiedziała w kierunku innych.
Zbiegli się i stali długo nad szkieletem w kompletnej ciszy.
- Ma skręcony kark – odezwał się w końcu adept podobny do maga.
- Jesteś pewien?- cicho zapytał ifryt.
Zapytany skinął głową. To ostudziło ich zapędy do okrywania sekretów tego miejsca i podziemnych korytarzy.
- Powinniśmy poszukać wyjścia.- powiedział ciemnowłosy adept podobny do maga.
Wszyscy się z nim zgodzili. Zawrócili i ruszyli z powrotem korytarzem a potem zatrzymali się na półce rozglądając.
- No to która drogę wybieramy? - zapytał Alex.
Nikt się nie odezwał.
- Może jednak w dół? – powiedział adept podobny do maga, przerywając w końcu cisze.
Zgodzili się z tą propozycją. W końcu schody ktoś stworzył i musiały dokądś prowadzić. To była dość pewna droga na której końcu powinno coś być.
Schodząc na dół Shu przysuwała się powoli do ciemnowłosego adepta podobnego do maga. Wahała się długo a w końcu go zaczepiła.
- My się jeszcze nie znamy. - powiedziała nieśmiało Shu. - Jestem Shu, a ty?
- Nazywają mnie ognistopalcy.
Shu szeroko otworzyła oczy.
- Oryginalne imię.
- To przezwisko.
- A twoje imię? – Zaintrygowana Shu nie poddawała się.
- Możesz mi mówić Asher.- niechętnie wyznał ciemnowłosy adept.
- Dobrze - z szerokim uśmiechem odparła Shu, a ciemnowłosy adept nagle się zarumienił.
Podobał jej się ten uparty mrukliwy na swój sposób przystojny adept, miała nadzieje że zaprzyjaźnią się. Na pewno było warto poznać go lepiej.
- Wiecie tak sobie myślę że to miejsce może być jedną z prób jakie mamy przejść zanim zostaniemy magami… - powiedział nagle Cierhn.
- Przypominam że to ty nas w wpakowałeś swoimi głupimi pomysłami… właściwie nas tu zwabiłeś - powiedziała złośliwie jego siostra.- Na poważnie myślisz że opiekunowie narazili by nas na zagrożenia?
- Może – powiedział bez przekonania Cierhn.- Nie będzie tu tak łatwo jak mi się wydawało…
- No co ty powiesz.- mruknęła Rosha.
Trwało to kilka godzin ale w końcu dotarli do końca schodów i dna wielkiej groty.
Kiedy ujrzeli co się na nim znajduje zaniemówili z wrażenia. Dno olbrzymiej jaskini było oświetlone wielkimi świecącymi kwiatami. Nigdy nie wiedzieli niczego takiego na powierzchni. Do tego wszędzie były wielkie piękne kryształy. Przed nimi ciągnął się labirynt z kryształów.
Zachwyceni kryształami bezwiednie się rozdzielili. Shu szła przed siebie i stanęła dopiero kiedy ujrzała przed sobą w krysztale wysoka półkobietę-półwęża. Miała wrażenie że kobiet tkwi w krysztale ale kiedy się zbliżyła piękna nieruchoma twarz kobiety drgnęła i spojrzenie skierowało się wprost na Shu. Kobieta powiedziała coś.
- Daleko jesteś od domu, dziecko – głos kobiety wydobył się kryształu ku zaskoczeniu Shu. – Czy jesteś pewna że wiesz co cię tu prowadza.
Shu zamarła a potem skinęła głową.
Może kobiet z kryształu posiada wiedzę o przyszłości? Tylko jak ją o to spytać? Spojrzała z nadzieją na kobietę licząc że ta się domyśli o co jej chodzi.
- Przychodzisz po przepowiednie? - zapytała kobieta. A kiedy Shu skinęła głową ta westchnęła.- Moje wizje prowadziły na wielu nieszczęście… Nie każdy umie się pogodzić z losem. Przepowiednia dla może ci się nie spodobać… czy mimo to chcesz ja usłyszeć?
Shu skinęła znów głową.
- No dobrze… - kobieta zamknęła na chwilę oczy a potem je otworzyła. - Znajdziesz to czego szukasz… ale wszystko musisz poświecić. Zastanów się czy to ci da szczęście… bo ono może być gdzieś indziej…
Kobieta zmilkła i przestała zwracać uwagę na Shu. Ta ruszyła by znaleźć resztę grupy. Każdy na kogo natrafiła był poruszony. Najwidoczniej każdy z nich cos zobaczył lub usłyszał jak ona przepowiednie.
- Udowodniać że jesteśmy tego godni? Akurat! – zamruczał do siostry Cierhn. Dziewczyna była blada i przejęta.
- Ucieczka przed tym jest niemożliwa… czemu mi nie powiedzieli o czymś czego nie wiem - mruczał do siebie poirytowany ifryt.
Wysoki piękny chłopak nagle podbiegł wpadając na jeden z kryształów wyglądając przy tym jakby przed czymś uciekał.
- Uważajcie na kryształy! – krzyknął i zamilkł.
- Odbicia w nich żyją własnym życiem. – powiedział spokojnie Alex. – Ale to tylko iluzje…
Asher był zamyślony i cichy podobnie jak szamanka. Shu miała ochotę zapytać innych co widzieli ale to by było wtrącanie się w cudze sprawy. A tego nikt nie lubi.
- Co teraz robimy? – zapytał Cierhn stojąc obok przybitej siostry.
Asher wyciągnął z kieszeni świeczkę i zapalił ją. Podniósł zapaloną świeczkę wysoko od góry i obserwował płomień. Wykonał kilka gestów dłońmi i płomień rozrósł się w krąg a potem zmieniła w strzałę która zadrgała w potem wskazała w mroczna czeluść. Asher zgasił świeczkę i wskazał w stronę najintensywniejszej ciemności.
- Z tamtej strony płynie świeże powietrze, tam powinno być jakieś wyjście.
Ruszył przed sobie a reszta podążył za nim. Szybko doszli do okrągłego zbiornika wody i skalnych wież wyłaniających się z mrocznych tafli. Podziwiali mostki i schody prowadzące donikąd. Znikające w ciemnych bezdennych dziurach ścieżki. Przez chwile stali podziwiając te widoki.
- Jak myślicie kto to zbudował?- zapytała Shu.
- Może jakieś istoty latające? – zauważył Cierhn. - Wiele tych dróg nagle się urywa a potem znów zaczyna.
- Może drogi się po porostu zapadły. – zauważył Alex. - Wiecie rozpadły ze starości?
- Tak. to miejsce musi być bardzo stare.- mruknął Asher ruszając w dalszą drogę.
Kiedy doszli do wysokiej ściany ruszyli idą obok niej aż znaleźni w niej dziurę.
- Ciekawe po co tu stoi ten mur…? – zaciekawił się Cierhn kiedy zagłębiali się wąskie korytarze ciągnące się przed nimi.
Nagle zaczęły wokoło spadać z góry głazy. Wąskie korytarze uniemożliwiały im ucieczkę. Po tym jak wymijali głazy Shu domyśliła się że niektóre osoby z grupy świetnie widziały w ciemnościach.
- Może zawrócimy? – wysapała Rosha uskakując przed głazami.
- To wyzwanie… - powiedział pięknolicy chłopak.
- Raczej kręcenie się w kółko. – zamruczał po nosem Asher i głośniej dodał: - Ale już nie ma sensu zawracać . Za chwile gdzieś musimy dojść.
- Nie podoba mi się to – mruczała do siebie zasypana pyłem Rosha.
Biegli przed siebie uważając na kamienie lecące z góry. I wkrótce dobiegli do szczerszego przedsionka za którym ujrzeli wielkie pomieszczenie. Wpadli do pięknej wykutej w skale świątyni. Podeszli do ołtarza na środku wysokiej zrobionej rzeźbami komnaty.
- Wyczuwam tu tajemnice i mroczny sekret. - powiedziała cicho szamanka. – Powinniśmy stąd szybko wyjść.
Zaczęli się wycofywać w stronę drugiego wejścia do świątyni. Zanim jednak doszli do niego pięknolicy chłopak nadepnął na ozdobny kamień na posadzce i uruchomił zapadnie. Zamarli wpatrując siew to co się z niej wyłaniało. Ogromne skulone ciało dziwnego stworzenia nagle się wyprostowało i odwracając wielki pokryty łuskami łeb wbiło wzrok w grupę intruzów.
Przez chwile wpatrywali się w to co obudzili a potem rzucili się do ucieczki. Stworzenie zaryczało a potem błyskawicznie podpełzło do uciekających. Pędzili ile sił w nogach kiedy ktoś zastąpił im drogę. Wysoki chudy stwór o zniekształconej głowie i dziwnych kończynach odziany tylko w przepaskę biodrową na ich widok krzyknął coś i próbował ich zatrzymać. Wyminęli go i biegli dalej. Stwór chciał ich gonić ale potwór którego obudzili kłapnął raz szczeka i stwór zniknął.
Wybiegli ze świątyni i wpadli na mały plac pełen niskich stworzeń podobnych do wyprostowanych jaszczurek odzianych w szczątki ubrań. Na ich widok poderwali się wszyscy i rozpierzchli w uliczkach wioski otaczającej świątynie. Wbiegli miedzy domki i biegli przed sobie. Za sobą słyszeli krzyki i tupot wielu stóp. Gnali przed siebie ile sił w nogach aż zostali zapędzeni w ślepą uliczkę. Wdrapali się na mur i po dachach uciekali dalej.
Kiedy dotarli do planu pośrodku którego było głębokie jeziorko zatrzymali się. Zauważyli inne stworzenia podobne do oskubanych wielkich kurczaków. Na ich widok wielkie jaszczurki zwolnił i wydając dziwne dźwięki zaczęły kiwać się w przód i w tył. Ptakoludzie też wydawali z siebie dźwięki. Shu czuła coraz większy niepokój. Dlaczego nie atakowali? Co knuli przeciwko nim? Spodziewała się najgorszego. A kiedy z jeziora wyłonił się wielki wąż nie była nawet zdziwiona. Wielka bestia o srebrzystym cielsku i potężnej paszczy zwijając się i skręcając. Przez krótką chwilę panował spokój a potem rozpętał się prawdziwy chaos. Z dachu ponad placem obserwowali jak podobne do ptaków i jaszczurek stworzenia krzyczały i rzucał się do jeziora dając się pożreć bestii.
- Co to kreatury? – zapytała Rosha cicho odwracając wzrok do umierających ochotników.
- Prawdopodobnie to potomkowie tamtych szlachetnych przodków.- Asher wskazał na ogromne widziane nawet daleka szlachetnie i rozumnie wyglądające posagi zdobiące ściany jaskini. - Skarlali potomkowie starożytnych pradawnych ras.
- Może to czczone przez tych tu bogowie – powiedziała niepewnie Shu wpatrując się w ogromne istoty.
Asher pokręcił głową.
- Są zbyt podobni… Ta masa prymitywnych istot na pewno od nich pochodzi.- oświadczył zdecydowanie. – Może gdzieś jeszcze żyją nieliczni cywilizowani potomkowie tamtych istot…
- Te potwory zjadają ich… - Shu spojrzała na jeziorko i świątynie. - Dlaczego oni tu zostali?
- Może nie mieli gdzie iść… albo uważają te istoty za swoich bogów…
Tubylcy zaintrygowani obcymi przybyszami wpatrywali się im uważnie i co niepokoiło z głodem w wielkich oczach.
- Oni chcą nas chyba zjeść.- powiedziała Rosha.- Nie chce by mnie pożarli żywcem…
- Nie bój się. Nie dopuszczę do tego….- próbował pocieszyć siostrę Cierhn.- Po moim trupie…
Rosha prychnęła.
- Jak będzie źle rzucę im ciebie na pożarcie i ucieknę…
Rodzeństwo kłóciło się a Shu przyglądała się otaczającym ich stworom i miastu, które zdawało się być podzielone na trzy części. Nie zbliżali się do siebie, każdy ze stworów pozostawał na swoim terenie oddzielony niewidzialną granicą od sąsiedniego gatunku. Wpatrywali się w nich z uwagą, jakby obie strony czekały na coś. Cokolwiek ich powstrzymywało od ataku w końcu na pewno się na nich rzucą. Było ich tylu ze nie mieli szans by wyjść z tego cało. Zanim rozpęta się wokół nich piekło musieli coś wymyślić. Nikt jednak nic nie robił, wszyscy milczeli. Jeszcze się nie znali i zachowywali jakby każdy czekał aż ktoś inny coś zrobi.
- Te wielkie bestii nie opuszczają swoich leż…na szczęście.- zauważył Asher.- Problemem są te pokraczne stwory…
- To wrogie sobie plemiona… lub gatunki, prawda?- zapytała Shu a kiedy Asher skinął głową dodała: - Wykorzystajmy to by uciec…
Wszyscy skinęli głowami ale nikt nie palił się by wymyślić plan jak to zrobić.
- Ktoś musi się poświęcić.- powiedziała spokojnie szamanka przerywając ciszę, a Shu przeszedł dreszcz.- Ten komu to przepowiedziano. Musimy się wykupić jego życiem...
Nikt nie kwapił się by zgłosić się do straceńczej misji. Shu obserwowała stwory które ich otaczały coraz szczelniejszym pierścieniem. Nie mieli już dożo czasu.
- Mogę ich odciągnąć kiedy będziecie uciekać – zaoferowała Shu. Była pewna że uda jej się uciec przed stworami jeśli wykorzysta swoje możliwości. - Wrócę w stronę świątyni odciągając te stwory, a wy biegnijcie w przeciwnym kierunku… Jak ich zgubie skieruje się w ta stronę gdzie szliśmy przed spotkaniem tych stworów.
- Nie to miałam na myśli…- mruknęła szamanka, ale nikt więcej nie zgłosił innej propozycji.
Shu wstała i rozejrzała się.
- To się nie uda - spokojnie powiedział Alex. - Wszyscy musimy pobiec w różnych kierunkach. Rozproszyć ich uwagę. Potem ruszymy we właściwym kierunku.
- Tylko ofiara nas uratuje. - powtórzyła szamanka i spojrzała przy tym na pięknolicego chłopaka.
Shu zaskoczona spojrzała na pięknolicego który skrzywił się i odwrócił do kobiety bokiem.
- Zrobimy jak mówi chłopak - powiedział Asher wskazał w prawo na olbrzymie płaskorzeźby. – Ja skieruje się ku tamtym posągom. Kiedy do nich dotrę zawrócę i skieruje się ku ciemności. Wybierzcie kierunki ruszajmy…
Każdy pokazał będzie biegł i po kolei zeskakiwali w wąskie uliczki by rzucić się do razu do biegu przed siebie. Shu wskoczyła na pierwszy dach a potem kolejny. Zajęci ucieczką adepci nie powinni na nią teraz zwracać uwagi. Dzięki wysokościom widziała co dzieje się z innymi. Wybrany przez szamankę na ofiarę uciekł od razu w stronę gdzie inni też mieli się skierować. Jakby chciał szybko się wydostać z tego miasta potworów. Wykonała najdłuższy skok i wylądowała na jednej ze ścian świątyni przytrzymując się głowy jednej z rzeźb.
Obejrzała się za siebie. Ku zaskoczeniu Shu większość stworzeń rzuciła w pogoń za pięknolicym chłopakiem. Odciągał ich od reszty uciekających.
Nagle do pogoni za chłopakiem dołączyło coś ciemnego, wysokiego i smukłego. Prześcignęło i pogoń i rzuciło się na chłopka. Widziała jak to coś ciemnego go dopada, chwyta unieruchamiając i gryzie w bok. Stwory obserwowały jak ciemna istota wyssawszy z ciała chłopaka całą krew porzuca jego bezwładne ciało. Nic dla niego nie mogła już zrobić. Wspięła się wyżej, ciągle sprawdzając gdzie jest reszta grupy i goniące ją stwory.
Odczekała jeszcze chwile i skoczyła w dół na pobliski dach. Jej ciało szybko się odbiło do podłoża i znów poszybowało w górę. Nie śpieszyła się, raz skakała kierując się w prawo, potem ostro w lewo. Biegnący za nią nie nadążali za zmianami kierunku jej ucieczki. Często tak postępowała. Liczyła zawsze na zmęczenie przeciwnika lub przeciwników.
Zbliżała się do tej części jaskini gdzie mrok był najgęstszy. Ujrzała wysoko na ścianie wylot wysokiego korytarza i tam postanowiła wylądować w czasie kolejnego skoku.
Źle jednak oceniła szybkość swojego lotu, przez to robiła się uderzywszy o twardy kamień. Leżąc w kilku częściach wpatrywała się w ciemny sufit korytarza nad sobą i czekała aż tajemnicza moc krążąca po jej ciało scali je z powrotem. Usłyszała kroki i kątem oka ujrzała kilkanaście kroków od niej Ashera. Przyglądał jej się zaciekawiony.
- W porządku?
Skinęła głowa, modląc się w duchu do siedmiu bogów by moc krążąca po jej ciele szybciej zadziałał. Ktoś wysłuchał jej modlitw bo poczuła znana jej dobrze przyciąganie i cichy stukot. Zanim Asher zbliżył się do niej na kilka kroków była znów w jednym kawałku. Pomógł jej wstać. O nic nie pytał. Może nic nie zauważył? Miała taką nadzieje.
Skryli się w mroku i czekali na pozostałych.
- Coś ciemnego dopadło tego wysokiego chłopaka - powiedziała Shu , a Asher pokiwał głową. Nie komentowała tego co się wydarzyło, w przeciwieństwie do reszty grupy. Każdy miał inne zdanie, ich głosy ginęły w hałasie.
- Stało się tak jak powinno. – oświadczyła twardo szamanka kierując się w głąb ciemnego korytarza.- to on powinien był zginąć by ocalić resztę. Takie było jego przeznaczenie.
Powoli ruszyli za nią. Shu szła jako ostatnia. Co chwila oglądała się za siebie. Ujrzała jak stwory kierują się do jakiegoś dużego budynku i otwierają jego wrota szybko uciekając przed czymś. Nie widziała co to, ale uznała że lepiej zrobi też zaczynając biec. Ostrzegła pozostałych i nie zatrzymując się ruszyła w ciemność. Mrok za nimi zapełnił się dźwiękami. Słyszeli chrzęsty i dziwne piski. Któreś z nich stworzyło świecąca kule i dzięki temu ujrzeli że podażą za nimi ruchome morze składające się z wielkich szybkich i zapewne głodnych owadów o ogromnych głowach, drobnych korpusach i licznych odnóżach.
Nikt nie miał ochoty przekonać się jak bardzo groźne są te stworzenia. Przygoda która na początku wydawała się niegroźna miała coraz większe szanse skończyć się tragicznie.
Shu i ifryt zostali w tyle za grupa i groźna fala była coraz bliżej nich. Shu musiała zwolnić a ifryt potknął się i o coś zawadził. Owady pokryły ich momentalnie i prawie utonęli w fali owadów kiedy do akcji wkroczyli jednocześnie Asher i szamanka. Asher wyciągnął ich z żywego kłębowiska a szamanka szepcząc zaklęcia zdobyła panowanie nad owadami. Jej dłonie tańczyły o owady kołysały się obserwując je.
- Długo ich nie utrzymam…szybko uciekajcie.- wydusiła przez zaciśnięte zęby szamanka.
Shu chwiejąc się na nogach podtrzymywana przez Ashera biegła tak szybko jak mogła. Alex i Cierhn pomagali ifrytowi pokrytemu setkami ukąszeń. Biegli przed siebie zwężającym się ciemnym korytarzem.
- Uwaga! Przed nami studia! – krzyknęła Rosha i dzięki magii przeskoczyła przez tą przeszkodę.
Pomagając sobie nawzajem udało się wszystkim przedostać przez poziomy korytarz. Owady próbowały wspinać się po śliskich ścianach i suficie ale Asher strącał je w głęboką studnie. Reszta odpoczywała. Ifryt leczył swoje rany magią, od czasu do czasu krzywiąc się.
Shu siedziała na ziemi odpoczywając. Czuła się rozbita i roztrzęsiona. Owady nie mogły jej zranić ale mogły wciskając się w szczeliny jej ciała rozbić ja na części i rozdzielić już na zawsze. Tego bała się najbardziej. Czuła że udało jej się uciec przed wielkim niebezpieczeństwem. Asher, który w końcu uporał się ze wszystkim owadami, usiadł obok Shu i przyglądał się jej uważnie. Jej twarda skóra pozostała nietknięta. Shu otuliła się szczelniej ubraniem.
Wszyscy wiedzieli że tylko dzięki magowi i szamance udało im się przeżyć.
- Nie wiedziałem że szamani z gór panują nad owadami.- powiedział Asher.
Szamanka spojrzała na niego z uwagą i wyjaśniła:
- Nauczyłam się tego kiedyś od wędrownej zaklinaczki.
- Dzięki temu prawie wszyscy przeżyjemy…- zauważył Cierhn, a siostra go uderzyła w ramie. Rodzeństwo szeptem zaczęło się znów kłócić a reszta grupy mierzyła się spojrzeniami. Nie znali się jeszcze dobrze i nie wiedzieli na co ich stać.
Kiedy odpoczęli ruszyli w dalszą drogę. Stawali przed kolejnymi rozwidleniami i zdając się na los i wiedze Ashera.
W końcu dotarli do większej komnaty pełnej płaskorzeźb, szkieletów i skamieniałych rośliny i zwierząt. Szli ostrożnie nie chcąc zniszczyć tych skamieniałości. Wyschnięte i żywe rośliny oplatały szkielety prastarych stworzeń.
Komnata zwęziła się i zaczęła wić skręcając nagle w jedną lub druga stronę. Wszędzie leżały stosy kości i uschniętych roślin. Za którymś zakrętem napotkali niespodziewanie dwoje młodych ludzi.
Stali nie wiedząc jak zareagować w końcu Asher zbliżył się do dziewczyny i chłopaka i zapytał się go:
- Czy ty przypadkiem nie przybyłeś z Północnego Królestwa?
- Tak! Jestem Razz. – chłopak kiwał głową. Wszedłem w cień w korytarzu przy mojej sypialni i zgubiłem się. Jestem w tym labiryncie od kilku dni…może tygodni…
- Dopiero wczoraj przybyliście do skalnego miasta…- powiedział spokojnie Asher.
- Niemożliwe!- wykrzyknął Razz. - Już dawno zgubiłem się w podziemny labiryncie, i miałem masę przygód, a kiedy myślałem ze to już mój koniec uratowała mnie… ona…
Wskazał na dziewczynę stojącą obok niego.
- Ja zgubiłam się kilka godzin temu – powiedziała zielonowłosa niska dość ładna dziewczyna w staroświeckiej poplamionej sukni.- Też weszłam w cień i trafiłam do podziemnego królestwa….
- Nie znam cię – powiedział Asher. - Skąd jesteś?
- Z Lodowego Imperium… ze stolicy – powiedziała dziewczyna.
Wszyscy milczeli wpatrując się w nią z uwagą i współczuciem. W końcu Rosha powiedziała:
- To imperium nie istnieje już od stuleci…Musiałaś zaginąć wiele wieków wcześniej.
Zielonowłosa dziewczyna wpatrywała się w nią z niedowierzaniem.
- Może w tym miejscu czas płynie inaczej? – zauważyła szamanka. - To co im się przytrafiło może i nas spotkać. Ruszajmy.
Poruszali się szybko, uważnie wypatrując niebezpieczeństw. Razz po drodze opowiadał im o swoich przeżyciach. Nie we wszystko chcieli uwierzyć. Niezrażony tym chłopak dalej snuł swoje opowieści.
Doszli do podziemnego wodospadu przez czekało ich niebezpieczne przejście. Zielonowłosa dziewczyna prawie spadła w dół Asher nie dążył ją złapać. Na szczęści dla siebie zaczepiła sukienką o wystający z wody konar skamieniałego drzewa i zawisła na nim. Wspólnymi siłami wyciągnęli ją.
Kiedy doszli do przerzuconej nad bezdenna przepaścią mostu zielonowłosa znów cudem uniknęła śmierci kiedy most zaczął się rozpadać pod jej stopami. Razz pociągnął ją do siebie i uratował przed upadkiem.
Kiedy szli nad krawędzią przepaścią osunęła się na nią lawina kamieni. Poturbowana dziewczyna zatrzymała się na małej półce kilka metrów poniżej i kiedy pomogli jej wrócić na ścieżkę, dzielnie kulejąc szła za nimi na końcu szeregu.
- Mam nadzieję że jesteśmy już niedaleko powierzchni. Ratowanie tej dziewczyny jest strasznie męczące - zamruczała do Shu Rosha.- Jest strasznie niezdarna… lub pechowa.
Nie sposób się był z tym nie zgodzić. Kiedy doszli do prostego korytarz idącego w górę Shu miała że wszelkie niebezpieczeństwa zostały już za nimi.
W końcu po długiej wędrówce wyszli na świeże powietrze. Już świtało i mogli ujrzeć przed sobą w oddali Skalne Miasto. Czekało ich wiele godzin marszy zanim wrócą do swoich sypiali.
Asher wykonał kilka gestów w powietrzu i otworzyło się przed nimi świetliste przejście. Ash chciała zapytać Ashera skąd zna takie czary kiedy ujrzała na niego twarzy niezwykły grymas. Z jakiegoś powodu był rozłoszczony.
- Jesteś magiem? – zapytała nagle Ashera szamanka.
Skinął głową.
- Naszym opiekunem?- dociekała szamanka.
Znów skinął głową.
- Przechodźcie. Szybciej. – powiedział przechodząc jako pierwszy przez stworzone przez siebie przejście.
- Czemu nie zrobiłeś takiego przejścia tam pod ziemią? – zapytał Alex wkraczając z Asherem w przejście.
- Bo nie wiadomo gdzie by nas zaprowadziło…
Kiedy wyszli w korytarzy skalnego miasta wyminął ich bez słowa. Nie wytłumaczył się tylko odszedł do swoich spraw.
Shu czuła się oszukana i zdradzona. Z ciężkim serce schroniła się w swojej sypialni.
III
Mag Andorsher wszedł do sali gdzie nauczyciele kręcili się i o czymś dyskutowali. Na jego widok wszyscy zamilkli.
- Gdzie byłeś? – zapytał na jego widok Frangu.
- W podziemnym mieście.
- Co?
- Ruszyłem za wymykającymi się nocą uczniami. – powiedział i opowiedział o swoich niebezpiecznych przejściach.
- Myślisz że to spotkało innych adeptów wcześniej?
- Możliwe.- zgodził się Andorsher. - Widziałem po drodze kości, ubrania… i inne porzucone przedmioty…
- Co z tym zrobimy? – zapytał cień maga. - Z istotami które żyją w podziemiach?
- Nic. Nic nie możemy zrobić.- zauważył Andorsher. - Miejmy nadzieję że nigdy nie opuszcza podziemi.
Magowie byli zaniepokojeni kiedy wspomniał o zielonowłosej dziewczynie.
- Chciałem się jej pozbyć, ale nie udało mi się.
- Ona może być… nią. Dziewczyna z przepowiedni. - ostrożnie zauważyła kobieta.- Może ściągnęliśmy na królestwo nieszczęście.
- Szybko się o tym przekonamy.
- To kolejny problem do rozwiązania. Musimy dać adeptom coś co im pomoże przeżyć. I może bransoletki żeby mieć na nich zawsze oko.
- Mogą się nie zgodzić na taką kontrolę.- zauważył cień maga.
Frangu uśmiechnął się szeroko.
- Na pewno będą próbować się buntować.
- Musimy ich ostrzec.- powiedział cień maga. - Inaczej nikt z nich nie przeżyje…
- Nie teraz, potem.- zamruczał Frangu.- Kiedy odejdą niezdecydowani… nie chcemy przecież rozsiewać plotek.
Wyświetleń: 68  |  Dodano: 2018-03-08 09:10  |  Punkty od użytkowników: 0
Dodaj komentarz
Tylko dla zalogowanych
Wyślij wiadomość
Tylko dla zalogowanych
Dodaj tekst do ulubionych
Dla wersji rozszerzonych
Oceń publikację
Tylko dla zalogowanych
Komentarze

Jeszcze nikt nie skomentował tej publikacji.
Bądź pierwszy!


 
Zobacz również
Turniej łuczniczy
powieść 2023-04-18 09:08
Fragment powieści pt.: "Królewski szpieg - turnieje", w którym rywalizują ze sobą najlepsi łucznicy...
Zabójczy bliźniacy
powieść 2023-04-18 09:01
Fragment powieści pt.: "Królewski szpieg - Turnieje", w którym główny bohater musi walczyć z nasłanymi...
Okrutny wyrok...
opowiadania 2023-02-08 17:20
Brak wiedzy i świadomości prowadzi do okrucieństwa wobec gołębi, które są niezwykle pożyteczne,...

Projekt i wykonanie: a3m agencja internetowa