Siva99
liczba publikacji: 1
liczba punktów: 33

Prolog

Rinko podniósł głowę znad wielkiego dębowego biurka. Spojrzał za okno, stwierdzając, że zapadła noc. Musiał przysnąć przy swojej pracy, co po raz pierwszy się zdarzyło, a było wynikiem przemęczenia. Potarł zapuchnięte oczy i przeciągnął się niczym kot, o mało nie spadając z krzesła. Dopiero po chwili zorientował się, że nie jest sam. W najciemniejszym kącie pomieszczenia stała tajemnicza postać wpatrująca się w niego.

- A to ty, Shined. Co cię do mnie sprowadza?

- Muszę dostarczyć ich więcej. Wiele więcej. - Powiedział zimnym i schrypniętym głosem.

- Ciszej! - Syknął domownik. - To nie takie proste. Ludzie gadają. Domyślają się, że coś jest na rzeczy. - Właściciel pokoju zacisnął pięści. Jak wszystkie jego sprawki wyjdą na jaw to będzie skończony.

- Wiesz chyba co się stanie, jeśli nie wywiążesz się z umowy? - Szepnął złowrogo przybyły.

- Grozisz mi? - Spytał oburzony, ale także wystraszony mężczyzna. Wiedział, a jakże co mogą zrobić jego najbliższym.

- Ja nie mogę ci nic zrobić. Jestem tylko jednym z pionków. Nikim. - Odrzekł głosem wyzutym z wszelkich emocji. - Ale jak On wpadnie we wściekłość, to możesz już żegnać się z tym światem.

Rinko, drżącą ręką sięgnął do drugiej szuflady po lewej i wyjął wartościowy papier. Położył go na blacie i zamknął powieki.

- Weź i powiedz jemu, że to była ostatnia lista jaką ode mnie dostał. - Wiedział, że mówiąc to podpisał na siebie wyrok.

- Dobrze...Panie.

- I jeszcze jedno. Niech zostawi moją rodzinę w spokoju, bo król w każdej chwili może dowiedzieć się kto za tym stoi. - Zakapturzony zbierał się do wyjścia. - A byłbym zapomniał, Shined. Nie jesteś Nikim. Każdy odgrywa w życiu swoją rolę. Dobrą i złą.

Posłaniec, zapamiętując ostatnie słowa, wyszedł cicho, jak cień, nie zauważony przez nikogo.

***

Pewnej mrocznej nocy coś obudziło młodą dziewczynę, mieszkającą w małej wiosce. Wiedziała co to było. Szybko wstała ze swojego posłania i wyszła na dwór. Stąpała boso po zimnej i stwardniałej przez mróz ziemi. Zwierzęta w oborze porykiwały niespokojnie, wyczuwając zagrożenie. Nie mogła ich tak zostawić, więc pospieszyła szybko w stronę stodoły. Uspokajającym głosem wyszeptała do nich kilka słów i wprowadziła je do małej komórki, znajdującej się pod ziemią. Śmierdziało w niej smołą, co zabijało naturalny zapach zwierząt. Dobrze, bardzo dobrze. Co sił w nogach pognała w stronę sąsiedniego domu. Zostało coraz mniej czasu. Zapukała trzy razy do drzwi. Za nimi stanął, na oko siedmioletni chłopczyk. Uklęknęła przed nim i powiedziała :


- Wszystko będzie dobrze Saji. - Weszła z nim do przedsionka, gdy rozległ się następny alarmujący dźwięk. W ich oczach widać było narastający strach. Musieli się jak najszybciej schować. Zaczęli szukać odpowiedniej kryjówki, która ukryłaby oboje. Pod łóżkiem, stołem, na strychu. Nigdzie nie było dość bezpiecznie. Już niemal czuli za sobą oddech anioła śmierci, który śmiał się z ich słabości i przerażenia. Wtem Saji podszedł do dziewczynki, złapał ją za rękę i wskazał palcem niepozorną i obdrapaną szafkę. Ona, widząc zainteresowanie swojego małego kompana, otworzyła mebel i ujrzała stosy schowanych tam glinianych garnków. Zgarnęła je wszystkie na podłogę i zobaczyła tylną ścianę. Zaczęła dokładnie badać deskę, opukując ją. W końcu zorientowała się, że ma przed sobą drzwi. Odsunęła powoli drewno i jej oczom ukazał się mały pokoik. Uśmiechnęła się zwycięsko do towarzysza i przepuściła go przodem. Gdy przygotowywała się do wejścia, usłyszała głośne wycie, rozlegające się po całej okolicy. Przez jej ciało przeszedł zimny dreszcz. Pospieszyła do ukrytych wrót, i układając z powrotem miski, modliła się o to, żeby zdążyć na czas. Prośby zostały wysłuchane. W tym samym momencie, gdy dziewczyna zamykała przejście, do drzwi zaczęły dobijać się czyjeś dłonie, bądź łapy. Nie miała pewności. Słychać było tylko dźwięk wyłamywanych drzwi i wściekłe powarkiwania. Dziewczynka czuła, że serce podchodzi jej do gardła, z powodu opanowującego cały umysł lęku. Stwory przeszukiwały dosłownie wszystko. Rozbijały naczynia, niszczyły niektóre meble, jakby chciały oznajmić, że nikt nie jest w stanie się im przeciwstawić.


- Szukać dalej. - Rozległ się głos, mrożący krew w żyłach, zimny i ostry jak lód, a przede wszystkim władczy. Poszukiwania stały się szybsze, i bardziej natarczywe. Nagle coś otworzyło szafkę, za którą znajdowała się ich kryjówka. Dzieci wcisnęły się dalej do skrytki. Nastolatka zobaczyła przez małą dziurkę, którą wyrył jakiś wygłodniały kornik, wilka, zaglądającego do komody. Uchwycił jej wzrok, a jego ciałem wstrząsnęło ciche warknięcie, mówiące "o, tu cię mam". Zamiast jednak powiadomić o odkryciu przywódcę swojej eskapady, rzucił tylko stłumionym przez pysk głosem.


- Nic tu nie ma.


- To idź dalej. - Czternastolatka ujrzała człowieka, który wypowiedział to zdanie. Ubrany był w czarny kaftan i takiego samego koloru spodnie, ze zwierzęcej skóry. U pasa wisiał ogromny miecz, z dziwnie zdobionym uchwytem. Widniał na nim wzór z czarnych kamieni szlachetnych, przypominający różę. Mężczyzna miał długie potargane przez wiatr włosy i bladą jak księżyc twarz, naznaczoną grubą czerwoną blizną, biegnącą od lewego kącika ust do prawej skroni i dalej. Szpeciła jego wygląd, ale także dodawała mu srogiego wyrazu i nadawała mu tajemniczości. Po chwili jego oblicze skrzywił grymas niezadowolenia. Znowu przyjdzie do swojego pana z niczym.


- Dobra, zbieramy się, i tak nic tu nie znajdziemy. - I wyszedł. Musiał sprawdzić jeszcze jedno miejsce. Przecież były coroczne dni plonów, które trwały całe czterdzieści osiem godzin. Także chciał sobie poświętować. Gdy dziewczynka przekonała się, że niebezpieczeństwo minęło, powoli i z niknącym strachem, wyszła z kryjówki, przeciągając zastane stawy. Siedzieli tam dość długo, większość wieczoru na pewno. W domu było istne apogeum. Cała podłoga usłana roztrzaskanym drewnem i odłamkami gliny. Stół został przerwany na pół, a posłania poprzewracane. Nie wiedziała czego szukali. Mogła się jedynie domyślać, że gdyby się nie schowali, byliby jednym z elementów tego ustroju, lub uprowadziliby ich. A może szukali tu czegoś innego? Czegoś co było ukryte w tej wiosce? Miała świadomość, iż jej rodzice mogli nie schować się na czas przed napaścią, niczego nie świadomi. Z tego powodu pognała do komórki, w której znajdowały się zwierzęta, uprzednio informując chłopca żeby nie wychodził z chaty. Przestraszona, ale żywa trzoda siedziała cicho i patrzyła na nią uważnie. Z ziemnego pomieszczenia wyprowadziła szarego konia, którego sierść jarzyła się w blasku księżyca jak srebro, nakrapiane białymi i czarnym plamkami. Parsknął cicho a z jego nozdrzy buchnęły kłęby pary. Nastolatka pogłaskała go po łbie, zauważając, że niestety nie został on osiodłany. Dziewczyna jednak nie miała na to czasu. Wskoczyła na jego grzbiet i popędziła go do galopu. Musiała dotrzeć przed wilkami do okolicznego miasta. Liczyła się każda sekunda. W głowie pałętały jej się tylko te złe myśli. Co to było? I czemu król zostawia swój lud na pastwę tych bestii? Nie wiedziała, że dowie się o tym już niebawem.
Wyświetleń: 509  |  Dodano: 2016-06-22 21:30  |  Punkty od użytkowników: 0
Dodaj komentarz
Tylko dla zalogowanych
Wyślij wiadomość
Tylko dla zalogowanych
Dodaj tekst do ulubionych
Dla wersji rozszerzonych
Oceń publikację
Tylko dla zalogowanych
Komentarze

Jeszcze nikt nie skomentował tej publikacji.
Bądź pierwszy!


 
Zobacz również
Turniej łuczniczy
powieść 2023-04-18 09:08
Fragment powieści pt.: "Królewski szpieg - turnieje", w którym rywalizują ze sobą najlepsi łucznicy...
Zabójczy bliźniacy
powieść 2023-04-18 09:01
Fragment powieści pt.: "Królewski szpieg - Turnieje", w którym główny bohater musi walczyć z nasłanymi...
Okrutny wyrok...
opowiadania 2023-02-08 17:20
Brak wiedzy i świadomości prowadzi do okrucieństwa wobec gołębi, które są niezwykle pożyteczne,...

Projekt i wykonanie: a3m agencja internetowa