rysik12
liczba publikacji: 2
liczba punktów: 35

ODPOWIEDŹ

Choć minęła ledwie piętnasta, było już prawie ciemno. Pod tym względem zima nie jest przyjazna. Postanowiłem, że skorzystam z przedwczesnego wieczornego nastroju i trochę poczytam.
Na dziś, jak to się mówi, odrobiłem się. Wszelkie niezbędne sprawy załatwiłem już przed południem. I tak, poszedłem na plac po udko z kurczaka, dwa ziemniaki i gotową surówkę. To na obiad. Zup nie jadam, a chleb, masło i wędlinę mam jeszcze od wczoraj. Produkty na śniadania i kolacje kupuję raz na dwa dni. Obiady, to znaczy drugie dania, bo zup jak wspomniałem nie jadam, wolę sobie urozmaicać codziennie. Do obiadu wypijam też piwo. Tak się jakoś przyzwyczaiłem. Jedni piją wieczorem, a ja wolę do obiadu.
Będąc na placu posłałem totka, jak zawsze na chybił trafił. Dziś wielka kumulacja, więc trochę wystałem się w kolejce. Najpewniej nic nie trafię, ale przynajmniej na kilka dni podniosę sobie poziom adrenaliny.
Ostatnim, przewidzianym na dziś sprawunkiem była paczka papierosów i nowa zapalniczka. Stara się wypaliła, a coś nie radzę sobie z napełnianiem. Raz spróbowałem i cała benzyna wylała mi się na spodnie, które w efekcie wylądowały w koszu, ale nie tym na brudy, tylko na śmieci. Moja była zezłościła się wtedy strasznie, bo musiałem kupić nowe, a ona miała inny pomysł na wydanie tych pieniędzy. Wypatrzyła gdzieś bluzkę, w której zamierzała pójść na najbliższą imprezę. Pokłóciliśmy się o to, bo nie bardzo mogłem pójść bez spodni, a jej chyba trudno było pojąć rzecz tak oczywistą. Nie był to główny powód naszego rozstania, bo na tejże imprezie, na którą jednak poszliśmy – ja w nowych spodniach, ona w starej bluzce – przygruchała sobie, w rewanżu za ciuchową stratę, jakiegoś kolesia. Około dwudziestej drugiej, o ile dobrze pamiętam, niechcący wylądowali w sypialni gospodarzy, a ja nazajutrz spakowałem się i wróciłem do swojej opuszczonej kawalerki, która czekała na wynajęcie. No to wynająłem ją sam od siebie i gospodarzę teraz w pojedynkę, raczej skromnie.
Niefortunnie, tym, z którym moja była urzędowała w sypialni okazał się nie kto inny, jak mój szef bezpośredni. Być może, za ostro mojej byłej na odchodnym naubliżałem, fakt, że w następnym dniu roboczym otrzymałem wypowiedzenie. Nawet nie chciało mi się odwoływać. Pozbierałem swoje akcesoria, zdawkowo pożegnałem się z zespołem i z poczuciem ulgi wyszedłem z oszklonego biurowca. Nigdy nie lubiłem tam pracować.
Kiedy gdzieś po tygodniu ochłonąłem, wysłałem swoją drogę życia (curriculum vitae) do kilkunastu firm, ale na razie nikt nie odpowiedział. Pewnie są zajęci ważniejszymi sprawami, ostatecznie minęło zaledwie pół roku. Zupełnie niepotrzebnie jestem taki niecierpliwy. Co prawda kończy mi się bezrobocie, mimo to powinienem trochę wyluzować.
No więc kiedy ugotowałem i zjadłem drugie danie, które było zarazem pierwszym, i popiłem je półlitrową butelką piwa (zdecydowanie wolę od puszek), ułożyłem się wygodnie na kanapie, przykryłem kocem na wypadek, gdybym niechcący zasnął i zanurzyłem się w lekturze. Po kilku kartkach powieki zaczęły mi ciążyć. Usłyszałem własne chrapnięcie i pomyślałem, że chyba się zdrzemnąłem. Tak właśnie się stało, a piwo mogło się do tego znacznie przyczynić.
Było mi błogo i ciepło pod kocem, i pomyślałem w półśnie, że nic złego się nie stanie jak odlecę na godzinkę, może półtorej. Zadowolony ze swojego planu na czas najbliższy uśmiechnąłem się leniwie, gdy wtem rozległ się nieprzyjemny dźwięk domofonu. Cholera, któż to? – pomyślałem. Wstałem, poczłapałem do przedpokoju i odwiesiłem słuchawkę:
- Tak? – spytałem nie kryjąc niechęci.
- Poczta! – ryknęła słuchawka. To oczywiście listonosz, którego wścibska radość życia nigdy mi nie leżała. Zawsze musiał oznajmić od kogo lub skąd przyszedł list, jakbym sam nie umiał przeczytać. A kiedy z gazowni czy elektrowni przychodziła korespondencja listem poleconym, konspiracyjnie ze zrozumieniem konstatował: „wezwanko, co?”. Nie cierpiałem gada, ale listy musiałem przecież odbierać.
Nacisnąłem przycisk otwierający bramę wejściową i zaczekałem, aż winda stanie na moim piętrze. Nie dopuszczając, aby obwieścił całemu piętru od kogo i co otrzymałem, poprosiłem go do środka i zamknąłem drzwi.
- Polecony? – spytałem.
- Nie, nie… tym razem zwykły – odparł, wrednie szczerząc kły i gapiąc się na kopertę.
- To po co pan się fatygował na górę? Trzeba było zostawić w skrzynce.
- Eee, i tak mam tu jeszcze listy do innych, to co mi szkodziło przy okazji przynieść panu. – Szelma aż się palił, żeby wywęszyć co dostałem, i jeszcze miałem być wdzięczny. Byłem wściekły, że niepotrzebnie mnie obudził.
- No to dziękuję – odparłem i otworzyłem drzwi najszerzej jak się dało.
- Hm… tego… z korporacji…? Pewnie coś ważnego… – nie wytrzymał.
Energiczniej niż to było konieczne rozdarłem kopertę i wyjąłem list. Przeleciałem treść i obojętnie oznajmiłem:
- Proponują awans. Ale nie wiem. Jeszcze się zastanowię. – Urażona mina listonosza z powodzeniem mogła oznaczać, że właśnie odczytałem mu wyrok śmierci. Wysoce rozczarowany, że to nic złego, burknął coś w rodzaju: „to gratuluję” i wyszedł.
Cisnąłem list na ławę. Zawierał pierwszą odpowiedź w sprawie pracy. Odmowną. Opadłem na kanapę. Czar mile rozpoczętego wieczoru zmył się na dobre. Byłem zły, wciąż bezrobotny i do tego niewyspany.


Wyświetleń: 610  |  Dodano: 2015-01-16 13:07  |  Punkty od użytkowników: 1.0
Dodaj komentarz
Tylko dla zalogowanych
Wyślij wiadomość
Tylko dla zalogowanych
Dodaj tekst do ulubionych
Dla wersji rozszerzonych
Oceń publikację
Tylko dla zalogowanych
Komentarze
wyświetl:1

 
Zobacz również
Turniej łuczniczy
powieść 2023-04-18 09:08
Fragment powieści pt.: "Królewski szpieg - turnieje", w którym rywalizują ze sobą najlepsi łucznicy...
Zabójczy bliźniacy
powieść 2023-04-18 09:01
Fragment powieści pt.: "Królewski szpieg - Turnieje", w którym główny bohater musi walczyć z nasłanymi...
Okrutny wyrok...
opowiadania 2023-02-08 17:20
Brak wiedzy i świadomości prowadzi do okrucieństwa wobec gołębi, które są niezwykle pożyteczne,...

Projekt i wykonanie: a3m agencja internetowa